....Kacper.Podał mi dłoń abym mogła wstać z chodnika. Otrzepałam się i uśmiechnęłam.
-Przepraszam że wpadłam na ciebie ale się zamyśliłam i ..-powiedziałam zakłopotana
-Spokojnie każdemu może się to zdarzyć.Ale jak już się spotkaliśmy to może dasz się namówić na kawę.?
-Chętnie.
Poszliśmy do popularnej w Dortmundzie kawiarni .Zamówiłam mrożoną kawę i napisałam sms do Roberta żeby się nie martwił.
-Długo się nie widzieliśmy co tam u ciebie.?-spytałam.
-Założyłem z kolegą firmę i udało się.! Początki były trudne..ale ja nadal nie lubię chodzić w garniturze i spotykać się z tymi sztywniakami. Nie pasuję do nich.
-Cieszę się że ci się udało zawsze byłeś porywczy na nowe pomysły-uśmiechnęłam się.
-Masz rację a co u ciebie i Mario.Nasz poprzednie spotkanie no..niezbyt przyjazne
-My nie jesteśmy już razem-powiedziałam patrząc się w kawę.
To znaczy ja nie wiem czy go nadal kocham.Muszę jak najszybciej wyjechać i przemyśleć to wszystko.
-Hmm. Jutro wyjeżdżam do Warszawy jeżeli chcesz możesz lecieć ze mną o bilet się nie martw lecę prywatnym samolotem.
-Naprawdę.?
-Znamy się przecież nie od dziś.
-Tylko byłyby kłopot z mieszkaniem Mariusz jest z małą w Warszawie i..
-Zamieszkasz w moim apartamencie i tak większość czasu stoi pusty bo mieszkam tam tylko wtedy kiedy jestem w Polsce. Tydzień będziesz musiała się ze mną pomęczyć a potem wyjadę i zostaniesz sama.
-Kacper nie wiem jak mam ci dziękować.
-Pamiętasz jak mnie wyciągałaś z kłopotów w Liceum.? Teraz się odpłacam.
-Dzięki...
-Będę jutro o 9.
Pojechałam o mieszkania Roberta. Na strychu znalazłam walizki Ani z trudem zniosłam je do swojego pokoju i zaczęłam się pakować. Parę rzeczy zostało u Mario. Wpatrywałam się w nasze wspólne zdjęcie z Ibizy gdy poczułam czyjąś obecność. Odwróciłam się i zobaczyłam Roberta.
-Co ty robisz.?-spytał siadając na łóżku pośród porozrzucanych rzeczy
-Pakuję się nie widać .?
-Wyjeżdżasz.?
-Do Warszawy.
-Alicja..może to przemyślisz.?
-Miałam na to sporo czasu...poukładam sobie wszystko i jeżeli zechce wrócić to wrócę.
-Nie tak łatwo przekreślić tyle lat
-Masz rację nie tak łatwo.
-Byłem u Mario. Siedzi i ogląda wasze zdjęcia. Dobrze że nie zaczął znowu pić. On cię kocha.Zrozumiał że popełnił błąd wie że wtedy powinien cię wysłuchać. Nie każ mu więcej czekać powiedz tak czy nie Ale wiem że ty też go kochasz ale nie dopuszczasz do siebie tego uczucia.
-Już postanowiłam wyjeżdżam. Odezwę się po jakimś czasie. Jak chcesz możesz powiedzieć Mario że wyjeżdżam do Polski. Proszę bardzo.
-Rób co chcesz udajesz twarda ale w sercu jesteś inna znam cię. Wrócisz...
Robert miał rację tylko udawałam twardą. Wiedział że jestem inna znał mnie przecież od zawsze. Wiedział jaka jestem znał moje zwyczaje.
Nabuzowana złością i smutkiem pakowałam się dalej.
Padłam zmęczona na łóżko dopiero po północy natłok wszyskich wydarzeń sprawił że szybko zasnęłam.
Rano ubrałam się i przy pomocy Roberta zniosłam walizki do przedpokoju.
Jadłam śniadanie gdy do kuchni wpadli Marco i Łukasz.
-Alicja wyjeżdżasz.?-spytał Piszczek.
Odpowiedziałam skinieniem głowy
-Na długo?-dopytywał się Reus
-Nie wiem tydzień miesiąc może rok
-Rok.!?
-Powiedziałam przykładowo.
-Nie możesz wyjechać.
Usłyszałam głos auta Pożegnałam sie ze wszystkimi. Łukasz nie chciał mnie puścić.
-Jesteście wspaniałymi przyjaciółmi Najlepszymi.. Odezwę się -powiedziałam i zamknęłam drzwi.
**
Lotnisku było pasem startowym w lesie. W samolocie wyłączyłam telefon. Gdyby tera ktoś zadzwonił zmieniłabym swoją decyzje .
Dwie godziny póżniej:
warszawa była cudowna.Ale wiedziałam że w ciągu paru tygodni muszę podjąć najważniejszą decyzję mojego życia.
---------------------------------------------------------
Mam nadzieję ze mnie nie zabijecie za ten rozdział :D
Wygraliśmy z Danią 3:2 <3
10 komentarzy następny :D
Pozdrawiam :D
piątek, 16 sierpnia 2013
wtorek, 13 sierpnia 2013
Rozdział 46
Powoli budziła się chciałem skakać z radości..
-Alicja kotku...-usiadłem i ująłem jej ręce.
Jesteś w szpitalu..
-Wiem..
-kochanie ale wszystko jest już dobrze.To wszystko co pisali o mnie i Ann to bzdura to tylko moja kuzynka.
-a..
-Marco mi wszystko wytłumaczył to wszystko jedna wielka pomyłka.
A ja dopiero teraz zrozumiałem że bez ciebie nie mogę żyć.
-Mario ja nie wiem czy nasz związek ma sens.Zawiodłeś mnie proszę nie dzwoń i nie przychodź do szpitala. Odezwę się jak to przemyślę.-Powiedziała ze wzrokiem utkwionym w suficie.
Oniemiałem tyle lat wspólnego życia a ona chciała to zniszczyć.
Postanowiłem walczyć do końca o nasz związek.
-Przemyśl to...ale ja będę cię zawsze kochać.-powiedziałem i opuściłem szpital
**
Alicja:
Ucieszyłam się jak głupia kiedy zobaczyłam go przy łóżku,
Ale do końca nie wiem czy chce z nim być. Zawiodłam się na nim. Nie potrafiłam wrócić do niego.
Żałowałam że nie umarłam, że nie wykrwawiłam się. A teraz miałam tylko dwa wyjścia wrócić do Mario albo wrócić do Polski i zapomnieć o życiu w Dortmundzie i ułożyć wszystko na nowo z dala od Mario i Marco.
Dwa dni później:
-Wszystko zabrałaś-pytał po raz setny Robert.
-Tak..
Wychodziła dzisiaj ze szpitala odbierał mnie Robert. Na nadgarstkach nadal miałam bandaże. Rany okazały się głębokie. Bolały mnie.
Mario nie dzwonił....nawet lepiej..Gdyby teraz zadzwonił wróciła bym do niego. Moja psychika była na skraju załamania.
W domu poszłam do swojego pokoju rzuciłam się na łóżko i płakałam w poduszkę.
Kiedy się obudziłam przy łóżku siedział Marco.
-Alicja musimy pogadać.
-Wyjdź.
-Alicja...
-Proszę cię wyjdź.
-Alicja cholera.Musimy pogadać za daleko to zaszło.
-No okey ale o czym..?
-Nie zdradziłaś Mario.
-Właśnie że tak.,!
-Posłuchaj mnie wreszcie i nie przerywaj.!
-Mów.
-Wtedy po meczu pojechaliśmy do klubu wypiłaś morze alkoholu. W domu pocałowałaś mnie i na tym się skończyło.Rozebrałaś się i nieprzytomna położyłaś się w sypialni.Byłem tak zmęczony że położyłem się obok. Chciałem wytłumaczyć to wszystko rano ale nie było cię.A potem nie chciałas gadać..Mario to już wie. To ja już pójdę.
Siedziałam na łóżku nie widząc co się dzieje wokół mnie.
-Marco zaczekaj.
-Co.?
-Przepraszam że się tak zachowywałam powinnam wcześniej cię wysłuchać.
-Rozumiem miałaś mnie za totalną świnię.-Marco zaśmiał się.
Zapomnijmy o tym
-dobrze...ale zostaniemy przyjaciółmi.?
-No pewnie.
-Przepraszam.-powiedziałam i przytuliłam się do piłkarza.
-A co z Mario.?
-Nie wiem chyba ni cz tego nie będzie. Nie chciał mnie wysłuchać i nazwał przy wszystkich dziwką. Nagrywałam się na sekretarkę a on nie raczył oddzwonić.
-Alicja zastanów się on cię kocha ale to tylko twoja decyzja.
-Wiesz że nie pomagasz.?
-Weima le to teoje życie zrobisz co uważasz za słuszne. A ja nie chcę sie w to mieszać.
-Dzięki-uśmiechnęłam się.
Nie zdradziłam Mario ale nie potrafiłam wrócić do niego.
Reus nie pomógł..Zmęczona dniem osunęłam się na łóżko.
Następnego dnia.:
ubrałam się i wzięłam garść tabletek na ból głowy. Zeszłam do kuchnie na stole leżały kanapki. Wzięłam jedną i postanowiłam iść na spacer.Na ulicy było tłoczno .Zamyśliłam się i wpadłam na jakąś osobę podniosłam wzrok okazało się że to był....
-------------------------------------------------------
Miałam kończyć bloga ale było tyle komentarzy że postanowiłam jeszcze trochę pogmatwać w życiu Ali.
Może będziecie na mnie złe że nie jest z Mario :D
Następny dodam jak będzie 10 komentarzy :D
Pozdrawiam Dominika :3
-Alicja kotku...-usiadłem i ująłem jej ręce.
Jesteś w szpitalu..
-Wiem..
-kochanie ale wszystko jest już dobrze.To wszystko co pisali o mnie i Ann to bzdura to tylko moja kuzynka.
-a..
-Marco mi wszystko wytłumaczył to wszystko jedna wielka pomyłka.
A ja dopiero teraz zrozumiałem że bez ciebie nie mogę żyć.
-Mario ja nie wiem czy nasz związek ma sens.Zawiodłeś mnie proszę nie dzwoń i nie przychodź do szpitala. Odezwę się jak to przemyślę.-Powiedziała ze wzrokiem utkwionym w suficie.
Oniemiałem tyle lat wspólnego życia a ona chciała to zniszczyć.
Postanowiłem walczyć do końca o nasz związek.
-Przemyśl to...ale ja będę cię zawsze kochać.-powiedziałem i opuściłem szpital
**
Alicja:
Ucieszyłam się jak głupia kiedy zobaczyłam go przy łóżku,
Ale do końca nie wiem czy chce z nim być. Zawiodłam się na nim. Nie potrafiłam wrócić do niego.
Żałowałam że nie umarłam, że nie wykrwawiłam się. A teraz miałam tylko dwa wyjścia wrócić do Mario albo wrócić do Polski i zapomnieć o życiu w Dortmundzie i ułożyć wszystko na nowo z dala od Mario i Marco.
Dwa dni później:
-Wszystko zabrałaś-pytał po raz setny Robert.
-Tak..
Wychodziła dzisiaj ze szpitala odbierał mnie Robert. Na nadgarstkach nadal miałam bandaże. Rany okazały się głębokie. Bolały mnie.
Mario nie dzwonił....nawet lepiej..Gdyby teraz zadzwonił wróciła bym do niego. Moja psychika była na skraju załamania.
W domu poszłam do swojego pokoju rzuciłam się na łóżko i płakałam w poduszkę.
Kiedy się obudziłam przy łóżku siedział Marco.
-Alicja musimy pogadać.
-Wyjdź.
-Alicja...
-Proszę cię wyjdź.
-Alicja cholera.Musimy pogadać za daleko to zaszło.
-No okey ale o czym..?
-Nie zdradziłaś Mario.
-Właśnie że tak.,!
-Posłuchaj mnie wreszcie i nie przerywaj.!
-Mów.
-Wtedy po meczu pojechaliśmy do klubu wypiłaś morze alkoholu. W domu pocałowałaś mnie i na tym się skończyło.Rozebrałaś się i nieprzytomna położyłaś się w sypialni.Byłem tak zmęczony że położyłem się obok. Chciałem wytłumaczyć to wszystko rano ale nie było cię.A potem nie chciałas gadać..Mario to już wie. To ja już pójdę.
Siedziałam na łóżku nie widząc co się dzieje wokół mnie.
-Marco zaczekaj.
-Co.?
-Przepraszam że się tak zachowywałam powinnam wcześniej cię wysłuchać.
-Rozumiem miałaś mnie za totalną świnię.-Marco zaśmiał się.
Zapomnijmy o tym
-dobrze...ale zostaniemy przyjaciółmi.?
-No pewnie.
-Przepraszam.-powiedziałam i przytuliłam się do piłkarza.
-A co z Mario.?
-Nie wiem chyba ni cz tego nie będzie. Nie chciał mnie wysłuchać i nazwał przy wszystkich dziwką. Nagrywałam się na sekretarkę a on nie raczył oddzwonić.
-Alicja zastanów się on cię kocha ale to tylko twoja decyzja.
-Wiesz że nie pomagasz.?
-Weima le to teoje życie zrobisz co uważasz za słuszne. A ja nie chcę sie w to mieszać.
-Dzięki-uśmiechnęłam się.
Nie zdradziłam Mario ale nie potrafiłam wrócić do niego.
Reus nie pomógł..Zmęczona dniem osunęłam się na łóżko.
Następnego dnia.:
ubrałam się i wzięłam garść tabletek na ból głowy. Zeszłam do kuchnie na stole leżały kanapki. Wzięłam jedną i postanowiłam iść na spacer.Na ulicy było tłoczno .Zamyśliłam się i wpadłam na jakąś osobę podniosłam wzrok okazało się że to był....
-------------------------------------------------------
Miałam kończyć bloga ale było tyle komentarzy że postanowiłam jeszcze trochę pogmatwać w życiu Ali.
Może będziecie na mnie złe że nie jest z Mario :D
Następny dodam jak będzie 10 komentarzy :D
Pozdrawiam Dominika :3
środa, 7 sierpnia 2013
Rozdział 45
Z dedykacją dla Reusowej *_*
Biegłem ciemnym korytarzem. Zaglądałem do wszystkich sal ale w żadnej nie było Alicji.
Biegłem dalej..Na końcu korytarza wywożono ciało.
Podniosłem prześcieradło...Nie..
Moja ukochana nie żyje...
-Mario..Cholera Obudź się.
-Marco.!? Cholera co z Alą.?
-Uspokoj się operują ją od dwóch godzin.
-Ale żyje.?
-Tak....
Na szczęście to był tylko sen. Czekanie było męką.Minuty dłużyły się jak godziny.
Wiedziałem że to wszystko moja wina.
Gdyby umarła skończyłbym ze sobą.Przechodzący lekarze nic nie mówili.Nie wiedziałem co się w ogóle dzieje.
Gdybym ją wysłuchał...ja i Marco..ale było już za późno zostało tylko czekanie.
Robert zjawił się w szpitalu po telefonie Marco.
Także winił siebie.
Gdybym to słowo padało najczęściej.Winiliśmy siebie.
Ale to była tylko moja wina.
To ja ją do tego popchnąłem.
Gdy lekarz wyszedł z sali operacyjnej podeszłem do niego.
-Co z Alicją Goetze?
-Nie mogę udzielić informacji .?
-Ale ja jestem jej mężem-Wykrzyczałem tak głośno że wszyscy popatrzyli sie na mnie.
-Operacja sie udało ale za parę dni dopiero będzie wiadomo czy pani Alicja przeżyje.
Leżała w łazience ponad dwa dni.
usiadłem i schowałem twarz w dłoniach. Dwa dni.Zobaczyła w internecie plotki o mnie i o Ann.
Myślała że ją zdradzam .Moja głupota.Rozpłakałem sie jak dziecko.
Widziałem jak wiozą ją na salę. Była blada.Na nadgarstkach miała bandaże przesiąknięte krwią .
Była taka kruchutka.
Z jasnymi włosami wyglądała jak anioł.
Na ramieniu poczułem dłoń.
-Przeżyje..wychodziła z gorszych wypadków.
**
Dwa dni później:
Od trzech dni mieszkałem w szpitalu. Byłem bezradny nie mogłem nic zrobić.
Stałem i godzinami wpatrywałem się przez szybę na Alę.
Nie mogłem spać,jeść. Obwiniałem się.
Trzeciego dnia przyszedł ojciec Ali.
-Przeżyje...
Dwie godziny później:
Pozwolono mi do niej iść. Była taka blada.
Usiadłem na brzegu łóżka .
-Alicja nie możesz mi tego zrobić..Kocham cię.Jestem głupi ale cię kocham.
W odpowiedzi delikatnie ścisła mi dłoń i otworzyła oczy.
-------------------------------------------------
Przepraszam was że taki krótki.
Pod ostatnim rozdziałem znalazło się dużo komentarzy żeby nie kończyć bloga. Tak też zrobię. Będzie jeszcze 5 rozdziałów.
Nie spodziewałam się że w ogóle ktoś to czyta. :D
Dziękuję wam za motywację i obiecuję że następny będzie dłuższy :D
Prośba.
Jeżeli byście mogły to polubcie tą stronę. https://www.facebook.com/KochamyBorussieDortmund?ref=hl z góry dziękuję. :D
Jak wam mijają wakacje.? U mnie cały dzień siedzenia w domu przed TV i komputerem :D
Pozdrawiam Dominika :D
Biegłem ciemnym korytarzem. Zaglądałem do wszystkich sal ale w żadnej nie było Alicji.
Biegłem dalej..Na końcu korytarza wywożono ciało.
Podniosłem prześcieradło...Nie..
Moja ukochana nie żyje...
-Mario..Cholera Obudź się.
-Marco.!? Cholera co z Alą.?
-Uspokoj się operują ją od dwóch godzin.
-Ale żyje.?
-Tak....
Na szczęście to był tylko sen. Czekanie było męką.Minuty dłużyły się jak godziny.
Wiedziałem że to wszystko moja wina.
Gdyby umarła skończyłbym ze sobą.Przechodzący lekarze nic nie mówili.Nie wiedziałem co się w ogóle dzieje.
Gdybym ją wysłuchał...ja i Marco..ale było już za późno zostało tylko czekanie.
Robert zjawił się w szpitalu po telefonie Marco.
Także winił siebie.
Gdybym to słowo padało najczęściej.Winiliśmy siebie.
Ale to była tylko moja wina.
To ja ją do tego popchnąłem.
Gdy lekarz wyszedł z sali operacyjnej podeszłem do niego.
-Co z Alicją Goetze?
-Nie mogę udzielić informacji .?
-Ale ja jestem jej mężem-Wykrzyczałem tak głośno że wszyscy popatrzyli sie na mnie.
-Operacja sie udało ale za parę dni dopiero będzie wiadomo czy pani Alicja przeżyje.
Leżała w łazience ponad dwa dni.
usiadłem i schowałem twarz w dłoniach. Dwa dni.Zobaczyła w internecie plotki o mnie i o Ann.
Myślała że ją zdradzam .Moja głupota.Rozpłakałem sie jak dziecko.
Widziałem jak wiozą ją na salę. Była blada.Na nadgarstkach miała bandaże przesiąknięte krwią .
Była taka kruchutka.
Z jasnymi włosami wyglądała jak anioł.
Na ramieniu poczułem dłoń.
-Przeżyje..wychodziła z gorszych wypadków.
**
Dwa dni później:
Od trzech dni mieszkałem w szpitalu. Byłem bezradny nie mogłem nic zrobić.
Stałem i godzinami wpatrywałem się przez szybę na Alę.
Nie mogłem spać,jeść. Obwiniałem się.
Trzeciego dnia przyszedł ojciec Ali.
-Przeżyje...
Dwie godziny później:
Pozwolono mi do niej iść. Była taka blada.
Usiadłem na brzegu łóżka .
-Alicja nie możesz mi tego zrobić..Kocham cię.Jestem głupi ale cię kocham.
W odpowiedzi delikatnie ścisła mi dłoń i otworzyła oczy.
-------------------------------------------------
Przepraszam was że taki krótki.
Pod ostatnim rozdziałem znalazło się dużo komentarzy żeby nie kończyć bloga. Tak też zrobię. Będzie jeszcze 5 rozdziałów.
Nie spodziewałam się że w ogóle ktoś to czyta. :D
Dziękuję wam za motywację i obiecuję że następny będzie dłuższy :D
Prośba.
Jeżeli byście mogły to polubcie tą stronę. https://www.facebook.com/KochamyBorussieDortmund?ref=hl z góry dziękuję. :D
Jak wam mijają wakacje.? U mnie cały dzień siedzenia w domu przed TV i komputerem :D
Pozdrawiam Dominika :D
sobota, 3 sierpnia 2013
Rozdział 44
Moje życie..Nie spodziewałem się że wszystko może zawalić się tak szybko.
Za jednym zamachem straciłem żonę i przyjaciela.To bolało bardzo bolało.
Wyjście do klubu z Ann nie pomogło nawet morze alkoholu.
Prasa..wszędzie pisano że zdradzam Alę,że mam inną.Ale Ann była moją kuzynką,przyjaciółką.
Odsłuchałem wiadomości.Słysząc głos Ali miałem ochotę zadzwonić poprosić na spotkanie chwycić w ramiona i powiedzieć że wciąż ją kocham Ale stchórzyłem.
Nasze wspólne zdjęcie wciąż stało na szafce w salonie. Gdybym wiedział nie zostawił bym jej samej z Reusem.
Weszłem do kuchni Ann jadła śniadanie.
Uśmiechnęła się promiennie:
-Co taki przybity.?
-Alicja dzwoniła...na dźwięk jej głosu..
-Wciąż ją kochasz.? Powinieneś z nią i Marco pogadać.
-Z Marco!? Nigdy.
-Poznać jego wersję Ala była pijana może zdawało jej się że cię zdradziła.Sama mówiła że tylko obudziła się obok niego naga.Pewnie o tym nie myślałeś.
-No ..nie.
-Faceci-prychnęła Ustalacie sobie taką wersję jaka wam pasuję.A jeżeli wy zdradzicie mówicie że nic się nie stało.
-No ale...
-Mario cholera. ile znasz Alicje.? Pięć lat.?!
Wiesz jaka jest kocha cię jak nikt inny.Nie zrobiła by tego.Człowieku przejrzy na oczy.
Gadanie Ann podziałało.Alicja nie jest taka.
Zrozumiałem że mimo wszystko wciąż ją kocham.
Wyszukałem jej numer telefonu.nie odbierała.
-Nie..odbiera.
-To musisz pogadać z Marco.
-Porozmawiamy na treningu.Ann dzięki.Bez ciebie nie zrozumiałbym tego.
-Faceci to tumani.-zaśmiała się Jestem prawnikiem muszę mieć gadane.
**
Na treningu byłem nieobecny duchem.Patrzyłem na telefon jak zahipnotyzowany. Alicja nie odbierała.
Nie wiedziałem u kogo mieszka czy jest w Dortmundzie.
Pobiegłem do szatni przy wyjściu złapałem Reusa.
-Stary musimy pogadać.
-Spoko trzeba wszystko wyjaśnić.
Pół godziny później siedzieliśmy w kawiarni.
-No ...ty...Ala.-nie wiedziałem jak zacząć.
-Chcesz wiedzieć jak naprawdę było.?-spytał blondyn.
-Tak.
-Alicja nie zdradziła cię....fakt była pijana.Pocałowała mnie i na tym się skończyło.Rozebrała się i położyła na łóżku a też sporo wypiłem więc położyłem się obok niej. Gdy się obudziłem już jej nie było.Chciałem potem wszystko wyjaśnić ale nie chciała mnie znać.Dlatego wykrzyczała na treningu że cię zdradziła a ty przez przypadek się dowiedziałeś.Chciałem z tobą pogadać ale byłeś wściekły dopiero teraz wyszło wszystko na jaw.
Nie dowierzałem Alicja nie zdradziła mnie.A ja nazwałem ją przy wszystkich dziwką.
-Ale...
-Nie zrobił bym tego najlepszemu przyjacielowi..Alicja podobała mi się ale zrozumiałem że wy jesteście dla siebie stworzeni.
-Ja..przepraszam.
-Spoko..sam bym tak zareagował.-Marco uśmiechnął się.
-Naprawdę nie chciałem żeby tak wyszło.
-Ja też nie...nadal przyjaciele .?
-Bracia.
-Powinniśmy teraz Ali wszystko wyjaśnić.
-Nie wiem gdzie mieszka.
-U Roberta..
Pojechaliśmy do mieszkania Lewandowskich.Dzwoniliśmy i pukaliśmy do drzwi pól godziny .Dzwoniący telefon wskazywał że Ala jest w środku.Marco nacisnął klamkę drzwi ustąpiły.
Przeszukaliśmy wszystkie pomieszczenia.Na sam koniec weszliśmy do łazienki.
Alicja leżała cała we krwi.Obok niej leżała żyletka.Była nieprzytomna.Bałem się że nie żyje.
-Alicja,Alicja błagam nie rób mi tego.-potrząsałem blondynką gdy Reus dzwonił na pogotowie.
Kwadrans później patrzyłem bezradny jak lekarze zabierają Alę.
Bałem się że jej nie uratują że utracę ukochaną osobę.
-To wszystko przeze mnie-ta myśl krążyła mi po głowie gdy podążaliśmy za karetką.
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Mamy przedostatni rozdział :D
Trudno mi się będzie z wami pożegnać bardzo zżyłam się z tym opowiadaniem. :)
Zapraszam:przezprzypadekzmienilasmojezycie.blogspot.com
Pozdrawiam :**
Liczę na komentarze :D
Za jednym zamachem straciłem żonę i przyjaciela.To bolało bardzo bolało.
Wyjście do klubu z Ann nie pomogło nawet morze alkoholu.
Prasa..wszędzie pisano że zdradzam Alę,że mam inną.Ale Ann była moją kuzynką,przyjaciółką.
Odsłuchałem wiadomości.Słysząc głos Ali miałem ochotę zadzwonić poprosić na spotkanie chwycić w ramiona i powiedzieć że wciąż ją kocham Ale stchórzyłem.
Nasze wspólne zdjęcie wciąż stało na szafce w salonie. Gdybym wiedział nie zostawił bym jej samej z Reusem.
Weszłem do kuchni Ann jadła śniadanie.
Uśmiechnęła się promiennie:
-Co taki przybity.?
-Alicja dzwoniła...na dźwięk jej głosu..
-Wciąż ją kochasz.? Powinieneś z nią i Marco pogadać.
-Z Marco!? Nigdy.
-Poznać jego wersję Ala była pijana może zdawało jej się że cię zdradziła.Sama mówiła że tylko obudziła się obok niego naga.Pewnie o tym nie myślałeś.
-No ..nie.
-Faceci-prychnęła Ustalacie sobie taką wersję jaka wam pasuję.A jeżeli wy zdradzicie mówicie że nic się nie stało.
-No ale...
-Mario cholera. ile znasz Alicje.? Pięć lat.?!
Wiesz jaka jest kocha cię jak nikt inny.Nie zrobiła by tego.Człowieku przejrzy na oczy.
Gadanie Ann podziałało.Alicja nie jest taka.
Zrozumiałem że mimo wszystko wciąż ją kocham.
Wyszukałem jej numer telefonu.nie odbierała.
-Nie..odbiera.
-To musisz pogadać z Marco.
-Porozmawiamy na treningu.Ann dzięki.Bez ciebie nie zrozumiałbym tego.
-Faceci to tumani.-zaśmiała się Jestem prawnikiem muszę mieć gadane.
**
Na treningu byłem nieobecny duchem.Patrzyłem na telefon jak zahipnotyzowany. Alicja nie odbierała.
Nie wiedziałem u kogo mieszka czy jest w Dortmundzie.
Pobiegłem do szatni przy wyjściu złapałem Reusa.
-Stary musimy pogadać.
-Spoko trzeba wszystko wyjaśnić.
Pół godziny później siedzieliśmy w kawiarni.
-No ...ty...Ala.-nie wiedziałem jak zacząć.
-Chcesz wiedzieć jak naprawdę było.?-spytał blondyn.
-Tak.
-Alicja nie zdradziła cię....fakt była pijana.Pocałowała mnie i na tym się skończyło.Rozebrała się i położyła na łóżku a też sporo wypiłem więc położyłem się obok niej. Gdy się obudziłem już jej nie było.Chciałem potem wszystko wyjaśnić ale nie chciała mnie znać.Dlatego wykrzyczała na treningu że cię zdradziła a ty przez przypadek się dowiedziałeś.Chciałem z tobą pogadać ale byłeś wściekły dopiero teraz wyszło wszystko na jaw.
Nie dowierzałem Alicja nie zdradziła mnie.A ja nazwałem ją przy wszystkich dziwką.
-Ale...
-Nie zrobił bym tego najlepszemu przyjacielowi..Alicja podobała mi się ale zrozumiałem że wy jesteście dla siebie stworzeni.
-Ja..przepraszam.
-Spoko..sam bym tak zareagował.-Marco uśmiechnął się.
-Naprawdę nie chciałem żeby tak wyszło.
-Ja też nie...nadal przyjaciele .?
-Bracia.
-Powinniśmy teraz Ali wszystko wyjaśnić.
-Nie wiem gdzie mieszka.
-U Roberta..
Pojechaliśmy do mieszkania Lewandowskich.Dzwoniliśmy i pukaliśmy do drzwi pól godziny .Dzwoniący telefon wskazywał że Ala jest w środku.Marco nacisnął klamkę drzwi ustąpiły.
Przeszukaliśmy wszystkie pomieszczenia.Na sam koniec weszliśmy do łazienki.
Alicja leżała cała we krwi.Obok niej leżała żyletka.Była nieprzytomna.Bałem się że nie żyje.
-Alicja,Alicja błagam nie rób mi tego.-potrząsałem blondynką gdy Reus dzwonił na pogotowie.
Kwadrans później patrzyłem bezradny jak lekarze zabierają Alę.
Bałem się że jej nie uratują że utracę ukochaną osobę.
-To wszystko przeze mnie-ta myśl krążyła mi po głowie gdy podążaliśmy za karetką.
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Mamy przedostatni rozdział :D
Trudno mi się będzie z wami pożegnać bardzo zżyłam się z tym opowiadaniem. :)
Zapraszam:przezprzypadekzmienilasmojezycie.blogspot.com
Pozdrawiam :**
Liczę na komentarze :D
Subskrybuj:
Posty (Atom)