Nadeszły wakacje.Planowaliśmy spędzić je w Hiszpanii.Lecieli a nami Marco ,Łukasz,Agata Kuba i Oliwka.
\Rano o 7 byliśmy już w samolocie.Siedziałam pomiędzy Mario a Marco nie dali mi spać ponieważ cały czas o czymś dyskutowali.Przy lądowaniu mieliśmy drobne kłopoty ale wylądowaliśmy.
*
Dostaliśmy pokoój z widokiem na morze.Po rozpakowaniu postanowiliśmy iść na spacer.Wstąpiliśmy do lodziarni i kupiliśmy lody.W drodze na plażę Marco potknął się i jego lód wylądował na mojej bluzce.
-Reus..cholera jak ja wyglądam.
-Haha dobrze ci-Łukasz popchnął mnie i Marco miał na bluzce wielką plamę.
-moja bluzka.
-My pójdziemy z przodu nie przyznajemy się do was-zaśmiał się Kuba
-my do was tez nie-pokazałam mu język.
-Pójdziemy razem prawda?-Reus wziął mnie za rękę.
-Ej nie pozwalaj sobie-pogroził Mario
-Podobnież nie przyznajecie się do nas.
-Ej..ludzie się na na s patrzą.-zaśmiała się Agata.
Na plaży zbudowałam z Oliwką zamek z piasku.Zaczęłam się opalać gdy poczułam na sobie kogoś wzrok.Otworzyłam oczy.
-I co sie patrzysz?-powiedziałam Do Piszczka.
-A co nie wolno mi-odgryzł się.
-Słońce mi zasłaniasz.
Następnego dnia poszłyśmy z Agata do sklepu..Kupilam sobie zwiewna niebieską sukienkę i sandałki.
W parku zobaczyłyśmy piłkarzy.
-Heej!
-Hejo gdzie byłyście.
-Na zakupach.
-Idziemy na plażę.?
-Marco jeżeli on ma mii zasłaniać słońce to nie.-wskazałam na Piszczka.
-Nie będziee-Zaśmiał się Reus.
-Hhaha to możemy iśc.
Łukasz nie zasłaniał mi słońca ale wziął mnie na ręce i wrzucił do morza.
-Dlaczego ty mnie tak nie lubisz.
-Ja cię bardzo lubię ale kocham jak się wkurzasz.
-Idiota.
-Ja ciebie też kocham-zaśmiał się
Wieczorem postanowiłyśmy iśc do klubu.W hotelu przebrałam i zadzwoniłam się do opiekunki która miała zająć się Oliwką.
O 23 byliśmy już w klubie.Było tłoczno.Tańczyłam z Piszczkiem ,Reusem i Mario.Gdy chłopcy gdzieś się zaszyli poszłyśmy z Agatą do łazienki.Poprawiłam makijaż i postanowiłam poszukać Gotze.Przepychałam się przez tłum.Znalazłam go z jakąś laską.
-Co to kurwa ma znaczyć-wykrzyczałam i wybiegłam
-Alicja- usłyszałam.
------------------------------------------------------------
Wracam z zaświatów. Długo musieliście czekać ale przepraszam was miałam problemy z internetem.Rozdziały będą się pojawiać raz w tygodniu.;p Pozdrawiam.;*
niedziela, 28 kwietnia 2013
czwartek, 25 kwietnia 2013
piątek, 19 kwietnia 2013
Rozdział 18: Bo się zaczerwienimy.!
Do hotelu wróciliśmy o 23.Byliśmy mokrzy i zmęczeni ale zadowoleni.Zasnęłam przytulona do Mario.Rano po śniadanie postanowiłam pobiegać z chłopakami.Biegliśmy wygłupiając się i śmiejąc dlatego przechodzący obok ludzie dziwnie się na nas patrzyli.Agata i Oliwia czekały na nas nad jeziorem.
-Hej-podbiegłam do nich
-Cocia-zawołała Oliwka.
-Cześć kochanie.
Następne dni upłynęły spokojnie.Łukasz parę razy próbował wrzucić mnie do wody ale to od zawsze lądował w jeziorze
*
Trzy dni po przyjeździe do domu wybrałam się z Robertem po pierścionek zaręczynowy dla Ani.
-Ale na pewno Mario nic nie wie-pytał po raz setny jak byśmy mieli jechać kogoś zabić.
-Nic nie wie.Jest u Marco.A jak by wiedział to co.?
-To ma być niespodzianka.
-No okey nikt nic nie będzie wiedział.-zaśmiałam się.
Gdy byliśmy u jubilera dostałam smsa od Mario
,,Hej.Gdzie jesteś?:*
Odpisałam.
Hej kochanie:* Jestem na spacerze.;)
Nie lubiłam kłamstwa ale zrobiłam to dla najlepszego przyjaciela.Wybraliśmy pierścionek z brylantem.
-Podoba ci się-Spytał lewy w samochodzie.
-Tak Ani też się spodoba.
-A jeśli nie.
-To wyrzuci cię z domu Zerwie kontakt i powie jaki ty jesteś niedobry-zaśmiałam się
-Nie pomagasz.-uśmiechnął się,
-A tak na poważnie spodoba jej się.
Gdy weszłam do domu zobaczyłam Gotzeusa grającego w Fifę.
-Hej-powiedziałam całując Mario
-Ej a ja?-oburzył się Marco.
-No co ty?
-Ja też chcę całusa.
-No okej-pocałowałam go w polik.
-Teraz dobrze-Reus uśmiechnął się.
-Gdzie byłaś?
-A co cię to?-zaśmiałam się.
-Hmmm...
-Na spacerze.
*
-Hej Mariusz-powiedziałam wchodząc do mieszkania brata.
-O hej.
-Co tam jak mała.?
-Dobrz śpi.
Rozmawialiśmy gdy zadzwonił mój telefon.
-Heej lamo!
-No hej.!Wpadniesz dzisiaj do mnie.?
-Z Mario tak.
-On już jet u mnie.
Dwie godziny później byłam już w domu przebrałam się i pomalowałam.Spojrzałam na telefon dostalam sms od Kacpra.
Hej co tam u cb.?;D
Odpisałam.:
Hey.:p Idę do Reusaa co u cb.?
Jestem na spacerze.;pNie przeszkadzam ci paa.;*
PA;*
Pojechałam do Marco tak jak się spodziewałam Gotzeus i reszta piłkarzy siedzieli z piwem w ręku i grali w Fifę.
-Hejo!-wykrzyczałam.
-Podaj do mnie....o Hej!
Było ciepło więc wyszliśmy do ogrodu.Siedzieliśmy na trawie i rozmawialiśy.Nagle Robert wyskoczył z wężem ogrodowym w dłoni zaczął na lać wodą.Po paru minutach wszyscy byliśmy mokrzy
-Ja na jakiś czas mam dosyć wody-zaśmiałam się.
-Haha ja też-zaśmiał się Błaszczu.
-życie bez was byłoby nudne-uśmiechnęłam się.
-Oj bo się zaczerwienimy!.
----------------------------------------
No to mamy osiemnasty.;) Następny postaram się dodać w czwartek wtedy będę miała trzy dni wolne z powodu testów gimnazjalnych.:D Dziwię się że wgl ktoś to czyta :P dziękuję wam za komentarze :*
-Hej-podbiegłam do nich
-Cocia-zawołała Oliwka.
-Cześć kochanie.
Następne dni upłynęły spokojnie.Łukasz parę razy próbował wrzucić mnie do wody ale to od zawsze lądował w jeziorze
*
Trzy dni po przyjeździe do domu wybrałam się z Robertem po pierścionek zaręczynowy dla Ani.
-Ale na pewno Mario nic nie wie-pytał po raz setny jak byśmy mieli jechać kogoś zabić.
-Nic nie wie.Jest u Marco.A jak by wiedział to co.?
-To ma być niespodzianka.
-No okey nikt nic nie będzie wiedział.-zaśmiałam się.
Gdy byliśmy u jubilera dostałam smsa od Mario
,,Hej.Gdzie jesteś?:*
Odpisałam.
Hej kochanie:* Jestem na spacerze.;)
Nie lubiłam kłamstwa ale zrobiłam to dla najlepszego przyjaciela.Wybraliśmy pierścionek z brylantem.
-Podoba ci się-Spytał lewy w samochodzie.
-Tak Ani też się spodoba.
-A jeśli nie.
-To wyrzuci cię z domu Zerwie kontakt i powie jaki ty jesteś niedobry-zaśmiałam się
-Nie pomagasz.-uśmiechnął się,
-A tak na poważnie spodoba jej się.
Gdy weszłam do domu zobaczyłam Gotzeusa grającego w Fifę.
-Hej-powiedziałam całując Mario
-Ej a ja?-oburzył się Marco.
-No co ty?
-Ja też chcę całusa.
-No okej-pocałowałam go w polik.
-Teraz dobrze-Reus uśmiechnął się.
-Gdzie byłaś?
-A co cię to?-zaśmiałam się.
-Hmmm...
-Na spacerze.
*
-Hej Mariusz-powiedziałam wchodząc do mieszkania brata.
-O hej.
-Co tam jak mała.?
-Dobrz śpi.
Rozmawialiśmy gdy zadzwonił mój telefon.
-Heej lamo!
-No hej.!Wpadniesz dzisiaj do mnie.?
-Z Mario tak.
-On już jet u mnie.
Dwie godziny później byłam już w domu przebrałam się i pomalowałam.Spojrzałam na telefon dostalam sms od Kacpra.
Hej co tam u cb.?;D
Odpisałam.:
Hey.:p Idę do Reusaa co u cb.?
Jestem na spacerze.;pNie przeszkadzam ci paa.;*
PA;*
Pojechałam do Marco tak jak się spodziewałam Gotzeus i reszta piłkarzy siedzieli z piwem w ręku i grali w Fifę.
-Hejo!-wykrzyczałam.
-Podaj do mnie....o Hej!
Było ciepło więc wyszliśmy do ogrodu.Siedzieliśmy na trawie i rozmawialiśy.Nagle Robert wyskoczył z wężem ogrodowym w dłoni zaczął na lać wodą.Po paru minutach wszyscy byliśmy mokrzy
-Ja na jakiś czas mam dosyć wody-zaśmiałam się.
-Haha ja też-zaśmiał się Błaszczu.
-życie bez was byłoby nudne-uśmiechnęłam się.
-Oj bo się zaczerwienimy!.
----------------------------------------
No to mamy osiemnasty.;) Następny postaram się dodać w czwartek wtedy będę miała trzy dni wolne z powodu testów gimnazjalnych.:D Dziwię się że wgl ktoś to czyta :P dziękuję wam za komentarze :*
haha jaki zaciesz :3 kocham to zdjęcie :* |
czwartek, 18 kwietnia 2013
Rozdział 17:Myy? niee!
Postanowiłam wylecieć na kilka dni do Polski.Na lotnisku czekał na mnie mój brat cioteczny Dawid.
-Heej siostra.
-No cześć.
-I jak ci się mieszka w Dortmundzie.?-spytał w domu
-Hmm.Dobrze.
-To dobrze-zaśmiał się
Następnego dnia poszłam na spacer.Przypominałam sobie miejsca gdzie spotykałam się z przyjaciółmi.W parku spotkałam mojego przyjaciela.
-Wiśnia.?>-spytałam podchodząc bliżej.
-Olsza.!
-No heej.
-W Polsce jesteś przecież wyjechałaś.
-Ale na kilka dni można przyjechać.
-Nic się nie zmieniłaś-zaśmiał się
-ty też nie.
Następne dwie godziny spędziliśmy przypominając dawne czasy.
-Może pójdziemy do mnie bliżej jest?-zaproponował gdy sie ściemniło
-Okej.
Mieszkanie Kacpra było takie jak zapamiętałam.Rano obudziłam się w jego sypialni.nie mogłam znaleźć swojej koszulki więc pożyczyłam bluzę Wiśniewskiego.Znalazłam go śpiącego na kanapie.Nie budząc go zrobiłam śniadanie i oddzwoniłam do Dawida który dzwoni do mnie chyba ze sto rzay
-Nikt mi dawno nie robił śniadania-Uśmiechnął się.
-Nie przyzwyczajaj się.
-A to czemu?-=droczył się.
-Bo za dwa dni wyjeżdżam do Dortmundu.
-Przeprowadzam się tam.
-Kiedy
-Za pół roku
Dwa dni spędziliśmy na spacerach wyjściach do kina.W dniu wylotu do Dortmundu pożegnał mnie razem z Dawidem
-Zadzwoń jak będziesz w Dortmundzie.
-okey.
-Pa-przytulił mnie
-Pa siostra
-pa.
Na lotnisku czekał na mnie Marco.
-Heej lamo-podbiegłam do niego.
-No hej-zwichrzył mi włosy.
Pojechaliśmy na stadion gdzie chłopacy mieli trening.
-Hej!-wróciłaś już.?
-Taak .Chyba że coś przede mną ukrywacie
-Myy? niee.-zaśmiał sie Robert
A co powiedzielibyście na wypad nad jezioro
-Kuba genialny jesteś.
-Wiem-Błaszczu uśmiechnął się szeroko.
-No dobrze nie schlebiaj sobie-zaśmiał się Łukasz,
*
Mieliśmy jechać na trzy dni.O 6 przyjechał po nas Łukasz który jak zwykle bez pukania wszedł do sypialni.
-Śpiochy wstawać szósta jest.!!
-Cholera w weekend o tej godzinie normalni ludzie śpią.
-Ale my do normalnych nie należymy-Zaśmiał się Mario
O 15 byliśmy nad jeziorem.Dojechaliśmy jako ostatni.Ponieważ Piszczu zgubił drogę zdenerwowana wysiadłam z auta.
-Co wy jej zrobiliście.?
Marco ona cierpliwości nie ma.
-No jak się gubi drogę.Cierpliwy by przy was wysiadł.
-Oj Ala Piszcu na nawigatora się nie nadaje.-uśmiechnął się Kuba.
Dzień spędziliśmy na kąpaniu się.Wieczorem zrobiliśmy ognisko.Gdy nikt nie patrzył odłączyłam się od grupy i poszłam nad wodę
-Pięknie tu prawda-powiedział Marco
-Taak.
-Dobrze umiesz pływać-Łukasz wyrósł mi za plecami z głupim uśmiechem.
-Tak-wtedy Piszczek wrzucił mnie do wody.
-Kurwa...Kretyn-zawołałam po Polsku Marco chyba też zrozumiał.Przeklinałam śmiejącego się Łukasza,Wtedy podbiegli piłkarze którzy wepchli go do wody i sami wskoczyli do jeziora.Zaczęła się bita wodna
-----------------------------------------------------
Heej ;3 Nudny ten rozdział.;/ Dziękuję wszystkim którzy czytają te wypociny.;*
-Heej siostra.
-No cześć.
-I jak ci się mieszka w Dortmundzie.?-spytał w domu
-Hmm.Dobrze.
-To dobrze-zaśmiał się
Następnego dnia poszłam na spacer.Przypominałam sobie miejsca gdzie spotykałam się z przyjaciółmi.W parku spotkałam mojego przyjaciela.
-Wiśnia.?>-spytałam podchodząc bliżej.
-Olsza.!
-No heej.
-W Polsce jesteś przecież wyjechałaś.
-Ale na kilka dni można przyjechać.
-Nic się nie zmieniłaś-zaśmiał się
-ty też nie.
Następne dwie godziny spędziliśmy przypominając dawne czasy.
-Może pójdziemy do mnie bliżej jest?-zaproponował gdy sie ściemniło
-Okej.
Mieszkanie Kacpra było takie jak zapamiętałam.Rano obudziłam się w jego sypialni.nie mogłam znaleźć swojej koszulki więc pożyczyłam bluzę Wiśniewskiego.Znalazłam go śpiącego na kanapie.Nie budząc go zrobiłam śniadanie i oddzwoniłam do Dawida który dzwoni do mnie chyba ze sto rzay
-Nikt mi dawno nie robił śniadania-Uśmiechnął się.
-Nie przyzwyczajaj się.
-A to czemu?-=droczył się.
-Bo za dwa dni wyjeżdżam do Dortmundu.
-Przeprowadzam się tam.
-Kiedy
-Za pół roku
Dwa dni spędziliśmy na spacerach wyjściach do kina.W dniu wylotu do Dortmundu pożegnał mnie razem z Dawidem
-Zadzwoń jak będziesz w Dortmundzie.
-okey.
-Pa-przytulił mnie
-Pa siostra
-pa.
Na lotnisku czekał na mnie Marco.
-Heej lamo-podbiegłam do niego.
-No hej-zwichrzył mi włosy.
Pojechaliśmy na stadion gdzie chłopacy mieli trening.
-Hej!-wróciłaś już.?
-Taak .Chyba że coś przede mną ukrywacie
-Myy? niee.-zaśmiał sie Robert
A co powiedzielibyście na wypad nad jezioro
-Kuba genialny jesteś.
-Wiem-Błaszczu uśmiechnął się szeroko.
-No dobrze nie schlebiaj sobie-zaśmiał się Łukasz,
*
Mieliśmy jechać na trzy dni.O 6 przyjechał po nas Łukasz który jak zwykle bez pukania wszedł do sypialni.
-Śpiochy wstawać szósta jest.!!
-Cholera w weekend o tej godzinie normalni ludzie śpią.
-Ale my do normalnych nie należymy-Zaśmiał się Mario
O 15 byliśmy nad jeziorem.Dojechaliśmy jako ostatni.Ponieważ Piszczu zgubił drogę zdenerwowana wysiadłam z auta.
-Co wy jej zrobiliście.?
Marco ona cierpliwości nie ma.
-No jak się gubi drogę.Cierpliwy by przy was wysiadł.
-Oj Ala Piszcu na nawigatora się nie nadaje.-uśmiechnął się Kuba.
Dzień spędziliśmy na kąpaniu się.Wieczorem zrobiliśmy ognisko.Gdy nikt nie patrzył odłączyłam się od grupy i poszłam nad wodę
-Pięknie tu prawda-powiedział Marco
-Taak.
-Dobrze umiesz pływać-Łukasz wyrósł mi za plecami z głupim uśmiechem.
-Tak-wtedy Piszczek wrzucił mnie do wody.
-Kurwa...Kretyn-zawołałam po Polsku Marco chyba też zrozumiał.Przeklinałam śmiejącego się Łukasza,Wtedy podbiegli piłkarze którzy wepchli go do wody i sami wskoczyli do jeziora.Zaczęła się bita wodna
-----------------------------------------------------
Heej ;3 Nudny ten rozdział.;/ Dziękuję wszystkim którzy czytają te wypociny.;*
poniedziałek, 15 kwietnia 2013
Rozdział 16-Czy ty w końcu pozwolisz mi być szczęśliwą.?
Nadszedł wreszcie wielki dzień.Jestem strasznie zdenerwowana.Choć wiem że Mario jest tym którego kocham.Jest mi smutno że mama nie może ze mną być.O 12 przyjechała kosmetyczka i fryzjerka.Nigdy nie lubiłam być w centrum uwagi choć wiedziałam że dzisiaj jest to niemożliwe.
Mario.
Nie jestem zdenerwowany Alicja jest tą jedyną.Chłopcy nocowali dzisiaj u mnie.Może przesadziliśmy z alkoholem.Ale nie mieliśmy kaca.
-Robert cholera gdzie jest moja marynarka.?
-W salonie chyba leży.
-nie ma
-To Marco się spytaj.
-Tu jest-Reus podał mi moją marynarkę
*
O 15 przyjechała limuzyna.Gdy zbliżaliśmy się do kościoła czułam się coraz bardziej zdenerwowana.Widziałam paparazzi czekających przy wejściu.
-Jak wejdziemy?
-Spokojnie chłopcy już tam są.
Do ołtarza miał poprowadzić mnie Robert jako mój przyjaciel.Gdy otworzyły się drzwi zobaczyłam Mario stał i uśmiechał się.
Mario:
Zobaczyłem ją w pięknej białej sukni.Była taka śliczna śliczniejsza niż zawsze.Gdy Robert ją przyprowadził Szepnąłem:
-Ślicznie wygładzasz-odpowiedziała mi uśmiechem.
Zaczęła się uroczystość.
-Czy ktoś zna powód dlaczego tych dwoje nie powinno być razem?
-Ja znam-osoba w czerni siedząca w ostatniej ławce podeszła bliżej.
-Czy ty w końcu pozwolisz mi być szczęśliwą-wykrzyczałam ojcu w twarz i wybiegłam z kościoła
-Ala.!!-usłyszałam głos Mario
*
Siedziałam w parku nad brzegiem stawu.Moja biała suknia zamieniła się w szarą.Wpatrywałam się w łabędzie gdy poczułam na ramieniu dłoń.
-Marco?
-Nie płacz-otarł mi łzy palcem
-On popsuł mi najważniejszy dzień w życiu
-Spróbujecie jeszcze raz.
-Do trzech razy sztuka-uśmiechnęłam się smutno.
-Kochanie jak on mógł-Gotze przytulił się do mnie
-Chyba szczęści nie jest mi pisane.
*
Następny dzień spędziłam na dzwonieniu do gości i przepraszaniu ich(niektórzy przyjechali z Polski).Strasznie mnie to bolało.Wszystko było przygotowane.Dzisiaj byłabym już żoną Mario.Ojciec przestał dla mnie istnieć.
Agata.
Postanowiłam iść do Ali pocieszyć ją.Po wejściu do domu zobaczyłam ją w rozciągniętym dresie nieuczesaną i nieumalowaną.Na twarzy było widać ślady łez.Nie przypominała Ali tej roześmianej z uśmiechem na twarzy.
-Idź do łazienki ogarni się trochę i idziemy na trening.
-Aga..
-Nie możesz siedzieć tu do końca życia.
-No okej-wymusiłam słaby uśmiech
Chłopacy słuchali trenera co było zadziwiające.Gdy nas zobaczyli podbiegli do nas.
-Heej kochanie
-Cześć.
-Oj nie smutaj się -próbował poprawić mi humor Łukasz.
-Tak się nie da.
-Da się.,
-A teraz też się smutasz.-Marco zaczął mnie łaskotać.
-Hahaha Reus cholera zostaw mnie.!!
-Nie.
-Marco....Hahaha
-No dobrze.
-Co ja bym bez was zrobiła-Uśmiechnęłam się.
------------------------------------------------------------
Wiem zabijecie mnie z ten rozdział.Mi też się nie podoba.;/Następny postaram się dodać jak najszybciej.:) Pozdrawiam:**
Mario.
Nie jestem zdenerwowany Alicja jest tą jedyną.Chłopcy nocowali dzisiaj u mnie.Może przesadziliśmy z alkoholem.Ale nie mieliśmy kaca.
-Robert cholera gdzie jest moja marynarka.?
-W salonie chyba leży.
-nie ma
-To Marco się spytaj.
-Tu jest-Reus podał mi moją marynarkę
*
O 15 przyjechała limuzyna.Gdy zbliżaliśmy się do kościoła czułam się coraz bardziej zdenerwowana.Widziałam paparazzi czekających przy wejściu.
-Jak wejdziemy?
-Spokojnie chłopcy już tam są.
Do ołtarza miał poprowadzić mnie Robert jako mój przyjaciel.Gdy otworzyły się drzwi zobaczyłam Mario stał i uśmiechał się.
Mario:
Zobaczyłem ją w pięknej białej sukni.Była taka śliczna śliczniejsza niż zawsze.Gdy Robert ją przyprowadził Szepnąłem:
-Ślicznie wygładzasz-odpowiedziała mi uśmiechem.
Zaczęła się uroczystość.
-Czy ktoś zna powód dlaczego tych dwoje nie powinno być razem?
-Ja znam-osoba w czerni siedząca w ostatniej ławce podeszła bliżej.
-Czy ty w końcu pozwolisz mi być szczęśliwą-wykrzyczałam ojcu w twarz i wybiegłam z kościoła
-Ala.!!-usłyszałam głos Mario
*
Siedziałam w parku nad brzegiem stawu.Moja biała suknia zamieniła się w szarą.Wpatrywałam się w łabędzie gdy poczułam na ramieniu dłoń.
-Marco?
-Nie płacz-otarł mi łzy palcem
-On popsuł mi najważniejszy dzień w życiu
-Spróbujecie jeszcze raz.
-Do trzech razy sztuka-uśmiechnęłam się smutno.
-Kochanie jak on mógł-Gotze przytulił się do mnie
-Chyba szczęści nie jest mi pisane.
*
Następny dzień spędziłam na dzwonieniu do gości i przepraszaniu ich(niektórzy przyjechali z Polski).Strasznie mnie to bolało.Wszystko było przygotowane.Dzisiaj byłabym już żoną Mario.Ojciec przestał dla mnie istnieć.
Agata.
Postanowiłam iść do Ali pocieszyć ją.Po wejściu do domu zobaczyłam ją w rozciągniętym dresie nieuczesaną i nieumalowaną.Na twarzy było widać ślady łez.Nie przypominała Ali tej roześmianej z uśmiechem na twarzy.
-Idź do łazienki ogarni się trochę i idziemy na trening.
-Aga..
-Nie możesz siedzieć tu do końca życia.
-No okej-wymusiłam słaby uśmiech
Chłopacy słuchali trenera co było zadziwiające.Gdy nas zobaczyli podbiegli do nas.
-Heej kochanie
-Cześć.
-Oj nie smutaj się -próbował poprawić mi humor Łukasz.
-Tak się nie da.
-Da się.,
-A teraz też się smutasz.-Marco zaczął mnie łaskotać.
-Hahaha Reus cholera zostaw mnie.!!
-Nie.
-Marco....Hahaha
-No dobrze.
-Co ja bym bez was zrobiła-Uśmiechnęłam się.
------------------------------------------------------------
Wiem zabijecie mnie z ten rozdział.Mi też się nie podoba.;/Następny postaram się dodać jak najszybciej.:) Pozdrawiam:**
niedziela, 14 kwietnia 2013
Rozdział 15 : piękny i boski Robert Lewandowski.
Rano obudziłam się na kanapie obtulona ciepłym kocem na stoliku znalazłam kartkę:
,Wiesz że ślicznie wyglądasz jak śpisz? Wpadniemy dzisiaj po treningu.Mamy nadzieje że dobrze ci się spało,,
Jacy oni troskliwi pomyślałam i poszłam zrobić śniadanie.Przebrałam się wyszłam na spacer.Godzinę spędziłam w bibliotece,Zrobiłam też zakupy w pobliskim sklepie.Resztę dnia zamierzałam spędzić na kanapie z książką ale jak zwykle plany popsuli mi chłopacy którzy bez pukania wpakowali się do domu
-Nikt was nie nauczył pukać.?
-Niee...-uśmiechnął się Marco swoim pięknym uśmiechem,
-Widać.A Robert gdzie.?
-Piękny i boski Robert Lewandowski jest na zakupach.
-Haha jakie określenie.
Resztę wieczoru spędziłam oglądając filmy.Rano obudził mnie pocałunek w czoło.
-Mario
-No hej.
-Jak u twoich rodziców.
-Dobrze pozdrawiają cię co robiłaś przez te dwa dni.?
-Chłopacy przychodzili nudno nie było.
-Wolę nie wnikać co tu się działo-zaśmiał się Gotze Kocham cię.
-Ja ciebie też-Powiedziałam całując sie przeszliśmy do sypialni
*
-Jak myślisz co robią-Spytała Marco
-No ubrania same się nie rozrzucają-zaśmiał się Robert
-Idziemy na gorę.
-Po cichu
-Spóźniliśmy się-Powiedział zawiedziony Reus zaglądając do sypialni
-Następnym razem trzeba przyjść wcześniej
-Noo.
-Hej-powiedział Lewy wchodząc do sypialni
-Kurwa..Wypierdalać skąd.-zaklnełam po polsku
-yy?-spytał Reus.
-Wyprosiła nas niezbyt grzecznie-zaśmiał się Robert.
-Wiecie co to jest przestrzeń prywatna.?
-Taak-Uśmiechnęli się głupio
-No to sio bo muszę się ubrać.
-Musimy?
-Wypad-rzuciłam w piłkarzy poduszką.
*
-Chłopcy..10 kółek.-krzyczał trener
-Współczuję mu-uśmiechnęłam się do Ani i Agaty
-Oni ssą gorsi od dzieci.
-Ale kochani są.
-No pewnie świat bez nich byłby nudny
Dwa miesiące później.
-No prawdę chcesz tiulową.?
-Ania to już 5 sukienka chyba nic nie wybiorę.
-Ale ślub za tydzień.
-Pójdę w jeansach-uśmiechnęłam się
-kiedy odbierasz suknie druhen
-dzisiaj
-A może to ci się podoba-Agata wyszła z sukienką w ręce
-Boska jest to ta..
U chłopaków
-hahaha zajebiście wyglądasz-zaśmiał się Kuba
-Jeżeli nie kupimy garnituru to dziewczyny nas zabiją.
-Kurde który.?
-Nie wiem my do zakupów się nie nadajemy.
-A jak nic nie kupimy to taką jazdę będziemy mieć w domu
-Oj nie przejmuj się.
-Tylko ty nie wychodzisz za mąż.
Za tydzień miałam wyjść za mężczyznę którego kochałam
---------------------------------------------------
taki szczęśliwy rozdział mam nadzieję że wam się podoba.:) Wczoraj chłopacy wygrali 6:1 ! :)
,Wiesz że ślicznie wyglądasz jak śpisz? Wpadniemy dzisiaj po treningu.Mamy nadzieje że dobrze ci się spało,,
Jacy oni troskliwi pomyślałam i poszłam zrobić śniadanie.Przebrałam się wyszłam na spacer.Godzinę spędziłam w bibliotece,Zrobiłam też zakupy w pobliskim sklepie.Resztę dnia zamierzałam spędzić na kanapie z książką ale jak zwykle plany popsuli mi chłopacy którzy bez pukania wpakowali się do domu
-Nikt was nie nauczył pukać.?
-Niee...-uśmiechnął się Marco swoim pięknym uśmiechem,
-Widać.A Robert gdzie.?
-Piękny i boski Robert Lewandowski jest na zakupach.
-Haha jakie określenie.
Resztę wieczoru spędziłam oglądając filmy.Rano obudził mnie pocałunek w czoło.
-Mario
-No hej.
-Jak u twoich rodziców.
-Dobrze pozdrawiają cię co robiłaś przez te dwa dni.?
-Chłopacy przychodzili nudno nie było.
-Wolę nie wnikać co tu się działo-zaśmiał się Gotze Kocham cię.
-Ja ciebie też-Powiedziałam całując sie przeszliśmy do sypialni
*
-Jak myślisz co robią-Spytała Marco
-No ubrania same się nie rozrzucają-zaśmiał się Robert
-Idziemy na gorę.
-Po cichu
-Spóźniliśmy się-Powiedział zawiedziony Reus zaglądając do sypialni
-Następnym razem trzeba przyjść wcześniej
-Noo.
-Hej-powiedział Lewy wchodząc do sypialni
-Kurwa..Wypierdalać skąd.-zaklnełam po polsku
-yy?-spytał Reus.
-Wyprosiła nas niezbyt grzecznie-zaśmiał się Robert.
-Wiecie co to jest przestrzeń prywatna.?
-Taak-Uśmiechnęli się głupio
-No to sio bo muszę się ubrać.
-Musimy?
-Wypad-rzuciłam w piłkarzy poduszką.
*
-Chłopcy..10 kółek.-krzyczał trener
-Współczuję mu-uśmiechnęłam się do Ani i Agaty
-Oni ssą gorsi od dzieci.
-Ale kochani są.
-No pewnie świat bez nich byłby nudny
Dwa miesiące później.
-No prawdę chcesz tiulową.?
-Ania to już 5 sukienka chyba nic nie wybiorę.
-Ale ślub za tydzień.
-Pójdę w jeansach-uśmiechnęłam się
-kiedy odbierasz suknie druhen
-dzisiaj
-A może to ci się podoba-Agata wyszła z sukienką w ręce
-Boska jest to ta..
U chłopaków
-hahaha zajebiście wyglądasz-zaśmiał się Kuba
-Jeżeli nie kupimy garnituru to dziewczyny nas zabiją.
-Kurde który.?
-Nie wiem my do zakupów się nie nadajemy.
-A jak nic nie kupimy to taką jazdę będziemy mieć w domu
-Oj nie przejmuj się.
-Tylko ty nie wychodzisz za mąż.
Za tydzień miałam wyjść za mężczyznę którego kochałam
---------------------------------------------------
taki szczęśliwy rozdział mam nadzieję że wam się podoba.:) Wczoraj chłopacy wygrali 6:1 ! :)
suknia Ali.;p |
sobota, 13 kwietnia 2013
Rozdział 14-Sami się wyprosicie
Dzisiaj jest mecz Borussia Dortmund-Malaga cf. O 15 siedzieliśmy już w loży dla vipów. Chłopcy zaczęli mecz golem Łukasza w pierwszej minucie.Pierwsza połowa skończyła się wynikiem 2;1 dla malagi. W drugiej połowie zaczęli grać gdy Mario strzelił gola wskazał na mnie pokazałam mu serduszko.Mecz zakończył się wynikiem 3;2 trzeciego gola strzelił Lewy.Po wygranym meczu piłkarze nie zeszli z murawy.Mariusz zaprowadził mnie na środek boiska wtedy uklęknął przede mną Mario.
-Zostaniesz moją żoną.?
-T..Tak Mario kocham cię.!-przytuliłam i pocałowałam go.
Na trybunach było słychać ,,uuu,, a potem kibice zaczęli śpiewać sto lat. wszyscy piłkarze złożyli nam gratulacje.
-Mamy się czuć zaproszeni na wesele.?-spytał w szatni Łukasz.
-Sami się wprosicie-zaśmiał się Mario obejmując mnie
-Mario ,Alicja gratuluję-Do szatni przyszli Mariusz,Agata i Oliwia
-To zncy ze cioca i wujo sie kochaja?-Spytałam mała
-Kuba jaka ta twoja córka mądra
-Wiadomo po tacie.
-Chyba po mamie.-zaśmiała się Aga
-Trzeba to opić impreza u mnie-krzyknął Robert
*
Na imprezie było dużo alkoholu. Po godzinie wszyscy byli już pijani.Robert zaproponował abyśmy spali u niego.
-Hej wstawaj!-Rano do pokoju wparowali chłopcy
-Śpię.Wypad.-Powiedziałam rzucając poduszką.
-A teraz wstaniesz?-usłyszałam głos Łukasza i Marco,a potem na wodę.
-Kretyni...Dobrze się czujecie.Wyjdźcie-Krzyczałam na śmiejących się piłkarzy.
-Ja z własnego domu nie wyjdę-uśmiechnął się Robert
-Z tego pokoju muszę się przebrać.
-Chętnie popatrzymy-powiedział Łukasz i oberwał od Mario
*
-Może pojedziemy dzisiaj do moich rodziców.-zaproponował Mario w samochodzie.
-Nie wiem..Jeśli mnie nie polubią.
-Polubią cię.
-To możemy jechać-uśmiechnęłam się choć poczułam ucisk w żołądku
Pół godziny później byliśmy już pod domem państwa Gotze.
-Mario ja nie..
-Chodź-Mario podał mi rękę i poszliśmy do drzwi.
-O Mario..Dzień Dobry.
-Dzień Dobry.
-Wejdźcie.
-Gdzie mama.
-pojechała do koleżanki.
-To jest Alicja moja narzeczona-powiedział obejmując mnie.
-Miło mi Jurgen
Tata Mario okazał się bardzo miły.
*
Na treningu chłopacy jak zwykle nic nie robili.
-Dzień Dobry.-podszedł do mnie trener.
-Dzień Dobry.
-Mogła by ich pani zmotywować?
-Spróbuję. Ej..10 kółek.
-Ale aż 10.-zaprotestowali Marco i Łukasz
-Wy 15
-ALe..
-Może chcecie 20
-No dobrze 15
-Nie wierzę oni pani słuchają.
-Mam swoje sposoby.
*
-Chłopacy koniec..-zawołał klopp
-Wreszcie zmęczony jestem-ucieszył się Marco
-Ty zawsze jesteś zmęczony.
-Wpadniemy dzisiaj do ciebie.
-Do rodziców jadę.
-A Ala będzie w domu?
-Taak.
-To do niej wbijemy
-Kto ostatni ten zamyka-Reus rzucił klucze Santanie.
*
Mario pojechał do rodziców.Wieczór zamierzałam spędzić romansując z telewizorem.Plany jak zwykle popsuli mi chłopacy.
-Hejo-zawołał Łukasz od progu
-Znowu wy-uśmiechnęłam się
-I tak wiemy że nas kochasz.-powiedział Robert
-No pewnie.Idioci moi kochani,
Długo rozmawialiśmy gdy poczułam że zasypiam
---------------------------------------------------
Mamy 14.Oglądacie mecz.:) Chłopacy wygrywają 2:0 Piękna bramka Mario *.* Hej BVB:**komentujcie.;)
-Zostaniesz moją żoną.?
-T..Tak Mario kocham cię.!-przytuliłam i pocałowałam go.
Na trybunach było słychać ,,uuu,, a potem kibice zaczęli śpiewać sto lat. wszyscy piłkarze złożyli nam gratulacje.
-Mamy się czuć zaproszeni na wesele.?-spytał w szatni Łukasz.
-Sami się wprosicie-zaśmiał się Mario obejmując mnie
-Mario ,Alicja gratuluję-Do szatni przyszli Mariusz,Agata i Oliwia
-To zncy ze cioca i wujo sie kochaja?-Spytałam mała
-Kuba jaka ta twoja córka mądra
-Wiadomo po tacie.
-Chyba po mamie.-zaśmiała się Aga
-Trzeba to opić impreza u mnie-krzyknął Robert
*
Na imprezie było dużo alkoholu. Po godzinie wszyscy byli już pijani.Robert zaproponował abyśmy spali u niego.
-Hej wstawaj!-Rano do pokoju wparowali chłopcy
-Śpię.Wypad.-Powiedziałam rzucając poduszką.
-A teraz wstaniesz?-usłyszałam głos Łukasza i Marco,a potem na wodę.
-Kretyni...Dobrze się czujecie.Wyjdźcie-Krzyczałam na śmiejących się piłkarzy.
-Ja z własnego domu nie wyjdę-uśmiechnął się Robert
-Z tego pokoju muszę się przebrać.
-Chętnie popatrzymy-powiedział Łukasz i oberwał od Mario
*
-Może pojedziemy dzisiaj do moich rodziców.-zaproponował Mario w samochodzie.
-Nie wiem..Jeśli mnie nie polubią.
-Polubią cię.
-To możemy jechać-uśmiechnęłam się choć poczułam ucisk w żołądku
Pół godziny później byliśmy już pod domem państwa Gotze.
-Mario ja nie..
-Chodź-Mario podał mi rękę i poszliśmy do drzwi.
-O Mario..Dzień Dobry.
-Dzień Dobry.
-Wejdźcie.
-Gdzie mama.
-pojechała do koleżanki.
-To jest Alicja moja narzeczona-powiedział obejmując mnie.
-Miło mi Jurgen
Tata Mario okazał się bardzo miły.
*
Na treningu chłopacy jak zwykle nic nie robili.
-Dzień Dobry.-podszedł do mnie trener.
-Dzień Dobry.
-Mogła by ich pani zmotywować?
-Spróbuję. Ej..10 kółek.
-Ale aż 10.-zaprotestowali Marco i Łukasz
-Wy 15
-ALe..
-Może chcecie 20
-No dobrze 15
-Nie wierzę oni pani słuchają.
-Mam swoje sposoby.
*
-Chłopacy koniec..-zawołał klopp
-Wreszcie zmęczony jestem-ucieszył się Marco
-Ty zawsze jesteś zmęczony.
-Wpadniemy dzisiaj do ciebie.
-Do rodziców jadę.
-A Ala będzie w domu?
-Taak.
-To do niej wbijemy
-Kto ostatni ten zamyka-Reus rzucił klucze Santanie.
*
Mario pojechał do rodziców.Wieczór zamierzałam spędzić romansując z telewizorem.Plany jak zwykle popsuli mi chłopacy.
-Hejo-zawołał Łukasz od progu
-Znowu wy-uśmiechnęłam się
-I tak wiemy że nas kochasz.-powiedział Robert
-No pewnie.Idioci moi kochani,
Długo rozmawialiśmy gdy poczułam że zasypiam
---------------------------------------------------
Mamy 14.Oglądacie mecz.:) Chłopacy wygrywają 2:0 Piękna bramka Mario *.* Hej BVB:**komentujcie.;)
czwartek, 11 kwietnia 2013
Rozdział 13: To nie może być prawda!
W nocy obudził mnie dźwięk telefonu.Dzwonił Mariusz
-Hej.! Wiesz że jest 2 w nocy?
-Wiem!Sylwia jest w szpitalu.
-Co się stało?
-zaczęła rodzić.
-Zaraz tam będę.
Ubrałam się i chciałam wyjść po cichu z pokoju ale Mario się obudził.
-Gdzie idziesz.?-spytał zaspany
-Do szpitala.Sylwia rodzi,
-Jadę z tobą.
W samochodzie nie odzywaliśmy się wiele.W szpitalu podbiegłam do Mariusza który siedział na korytarzu widać było że płakał.
-I co z nią.?
-Nie wiem nikt nie chce nic powiedzieć.
-Będzie dobrze-powiedziałam przytulając się do niego Mam nadzieję że będzie dobrze pomyślałam
Noc spędziliśmy w szpitalu. Rano podszedł do nas lekarz,
-Państwo są rodziną pani Hoffman,
-Tak co z nią.
-Urodziła dziewczynkę ale pani Sylwia .... przykro mi
-To nie może być prawda
-Pani Hoffman miała białaczkę.Nie dało jej się uratować.
Po tych słowach lekarz zostawił nas samych.
Dzień pogrzebu:
Wszyscy pogodzili się ze śmiercią Sylwii Urodziła dziewczynkę którą nazwaliśmy Sylwia.W dniu pogrzebu nie byliśmy smutni.Wszystko wypłakaliśmy wcześniej.
-Mario jak się nie pospieszysz to się spóźnimy.
-Zaraz..
-Mario...-powiedziałam błagalnie
-No dobrze już idę.
W kościele odbyła się uroczystość w gronie najbliższych.Potem pojechaliśmy do mnie i do Mario.Gdy chłopacy grali w Fifę.My z Agatą zajmowaliśmy się Sylwią
-Moglibyście być cicho.-weszłam do salonu
-No dobrze.mamuśko-zaśmiała się Marco
-Ej!
-No co.?
-No dobrze będziemy cicho.
-Cocu wyjdzemy na spacel z Sylwia?-spytała Oliwia
-Dobrze.mariusz porywam ci córkę.-zaśmiałam się
-okej tylko ją oddaj.
-Zastanowię się.
Poszłyśmy do sklepu z ubrankami dla dzieci kupiłam śpioszki,body i małe skarpetki.Widząc że Oliwia czuje się zazdrosna poszliśmy też na lody.
-Smakują ci.?
-Taak.
-Może pójdziemy jutro do zoo.?
-Taak.!!
-Dasz sobie z nią radę.
-Tak.
Kiedy weszliśmy do domu przeżyliśmy szok piłkarze byli pijani a na podłodze leżały puszki.
-weź małą ja sobie z nimi porozmawiam.
-Okej
-Nie było nas trzy godziny a wy jesteście pijani-krzykłam.
-Ale kochanie..
-Nie rozmawiam z tobą pogadamy jak wytrzeźwiejesz.
-Oj już się boję.
-Bój się ona jest niebezpieczna-zaśmiał się Łukasz.
-O cholera co tu się stało-powiedział Mariusz wchodząc do salonu.
-Miałeś ich pilnować.
-Ale ja wyszłem na chwilę.
*
-zobaczymy żyrafy,słonie..
-I malpki-cieszyła się Oliwia
-A potem pójdziemy na lody.
-Tlusawkowe.?
-Tak.
W zoo zobaczyłyśmy wszystkie zwierzęta.Oliwi najbardziej podobało się że mogła nakarmić lamy.Tak jak jej obiecałam poszłyśmy na lody.Potem poszłyśmy na Singual Iduna Park Gdzie chłopacy mieli trening.Usiadłyśmy na trybunach i oglądałyśmy jak Kuba gania Mario
-Niedobly tatuś-powiedziała z powagą mała
Gdy chłopcy zobaczyli nas podbiegli pod trybuny.
-Hej.Jak tam w zoo?-spytał Marco
-Widzieliśmy lamy
-Oliwia stwierdziła że jedna była podobna do ciebie.
-Jaką ja mam mądrą córkę.
-Ja nie jestem podobny do lamy
-Oj Marco przyznaj się że łączy was pewne podobieństwo -zaśmiał się Łukasz.
-Pójdziemy dziś do klubu
-Kuba..Wolę nie ryzykować chwilowo mam dosyć szpitali.
-------------------------------------------------------------------
Postanowiłam nie zawieszać jednak bloga;* Rozdziały będą pojawiać się raz lub dwa w tygodniu ponieważ nie mam czasu pisać.;p Komentujcie to pomaga przy pisaniu.;) Pozdrawiam ;*
-Hej.! Wiesz że jest 2 w nocy?
-Wiem!Sylwia jest w szpitalu.
-Co się stało?
-zaczęła rodzić.
-Zaraz tam będę.
Ubrałam się i chciałam wyjść po cichu z pokoju ale Mario się obudził.
-Gdzie idziesz.?-spytał zaspany
-Do szpitala.Sylwia rodzi,
-Jadę z tobą.
W samochodzie nie odzywaliśmy się wiele.W szpitalu podbiegłam do Mariusza który siedział na korytarzu widać było że płakał.
-I co z nią.?
-Nie wiem nikt nie chce nic powiedzieć.
-Będzie dobrze-powiedziałam przytulając się do niego Mam nadzieję że będzie dobrze pomyślałam
Noc spędziliśmy w szpitalu. Rano podszedł do nas lekarz,
-Państwo są rodziną pani Hoffman,
-Tak co z nią.
-Urodziła dziewczynkę ale pani Sylwia .... przykro mi
-To nie może być prawda
-Pani Hoffman miała białaczkę.Nie dało jej się uratować.
Po tych słowach lekarz zostawił nas samych.
Dzień pogrzebu:
Wszyscy pogodzili się ze śmiercią Sylwii Urodziła dziewczynkę którą nazwaliśmy Sylwia.W dniu pogrzebu nie byliśmy smutni.Wszystko wypłakaliśmy wcześniej.
-Mario jak się nie pospieszysz to się spóźnimy.
-Zaraz..
-Mario...-powiedziałam błagalnie
-No dobrze już idę.
W kościele odbyła się uroczystość w gronie najbliższych.Potem pojechaliśmy do mnie i do Mario.Gdy chłopacy grali w Fifę.My z Agatą zajmowaliśmy się Sylwią
-Moglibyście być cicho.-weszłam do salonu
-No dobrze.mamuśko-zaśmiała się Marco
-Ej!
-No co.?
-No dobrze będziemy cicho.
-Cocu wyjdzemy na spacel z Sylwia?-spytała Oliwia
-Dobrze.mariusz porywam ci córkę.-zaśmiałam się
-okej tylko ją oddaj.
-Zastanowię się.
Poszłyśmy do sklepu z ubrankami dla dzieci kupiłam śpioszki,body i małe skarpetki.Widząc że Oliwia czuje się zazdrosna poszliśmy też na lody.
-Smakują ci.?
-Taak.
-Może pójdziemy jutro do zoo.?
-Taak.!!
-Dasz sobie z nią radę.
-Tak.
Kiedy weszliśmy do domu przeżyliśmy szok piłkarze byli pijani a na podłodze leżały puszki.
-weź małą ja sobie z nimi porozmawiam.
-Okej
-Nie było nas trzy godziny a wy jesteście pijani-krzykłam.
-Ale kochanie..
-Nie rozmawiam z tobą pogadamy jak wytrzeźwiejesz.
-Oj już się boję.
-Bój się ona jest niebezpieczna-zaśmiał się Łukasz.
-O cholera co tu się stało-powiedział Mariusz wchodząc do salonu.
-Miałeś ich pilnować.
-Ale ja wyszłem na chwilę.
*
-zobaczymy żyrafy,słonie..
-I malpki-cieszyła się Oliwia
-A potem pójdziemy na lody.
-Tlusawkowe.?
-Tak.
W zoo zobaczyłyśmy wszystkie zwierzęta.Oliwi najbardziej podobało się że mogła nakarmić lamy.Tak jak jej obiecałam poszłyśmy na lody.Potem poszłyśmy na Singual Iduna Park Gdzie chłopacy mieli trening.Usiadłyśmy na trybunach i oglądałyśmy jak Kuba gania Mario
-Niedobly tatuś-powiedziała z powagą mała
Gdy chłopcy zobaczyli nas podbiegli pod trybuny.
-Hej.Jak tam w zoo?-spytał Marco
-Widzieliśmy lamy
-Oliwia stwierdziła że jedna była podobna do ciebie.
-Jaką ja mam mądrą córkę.
-Ja nie jestem podobny do lamy
-Oj Marco przyznaj się że łączy was pewne podobieństwo -zaśmiał się Łukasz.
-Pójdziemy dziś do klubu
-Kuba..Wolę nie ryzykować chwilowo mam dosyć szpitali.
-------------------------------------------------------------------
Postanowiłam nie zawieszać jednak bloga;* Rozdziały będą pojawiać się raz lub dwa w tygodniu ponieważ nie mam czasu pisać.;p Komentujcie to pomaga przy pisaniu.;) Pozdrawiam ;*
wtorek, 9 kwietnia 2013
Rozdział 12-,,A jak wyszedł to wróci,,
Nadeszła zima.Za tydzień miało być Boże Narodzenie Marco,Mario i Robert pojechali po choinkę.Ja z Sylwią i Agatą siedzieliśmy w kuchni i rozmawialiśmy.
-Ciocu pojdziemy lepic balwana?-spytała Oliwia
-Dobrze idź się ubierz zaraz przyjdę.
-Dobze
Na dworze świetnie się z Oliwką bawiłyśmy,robiłyśmy orły na śniegu,a potem ulepiłyśmy bałwana.
-Jaki fajny-powiedział Łukasz
-Podobny do ciebie -zaśmiałam się
-Wujek Lukasz
-Cześć skarbie
-Ladny balwanek.
-Śliczny
Chłopcy przywieźli dużą choinkę.Kiedy wnieśli ją do domu zaczęliśmy ją ubierać.Bawiliśmy się przy tym jak dzieci.Na koniec Mario podniósł mnie abym założyła gwiazdę na czubek.
-Śliczna.
-Wiem bo ja ją wybrałem
-Bardzo skromny jesteś.
-Idziemy na dwór porzucać się śnieżkami.??-spytał Marco
Na dworze szybko stałam się biała.Piszczek złapał mnie jako pierwszą i natarł.
-Kretynie za co.?
-Haha mówiłem że ci się odwdzięczę
Zaczęła się bitwa na śnieżki podzieliśmy się na dwie drużyny.Do domu poszliśmy jak zapadł zmrok
Byliśmy mokrzy ale zadowoleni.
Sylwia zrobiła wszystkim gorącej czekolady.Wszyscy usialiśmy w salonie
-Ej..wasza też jest słona?-spytał Łukasz.
-Niee.a przepraszam mogłam ją przez przypadek osolić.-zaśmiałam się
-Ej..
-To za natarcie
-Może odpuścicie?-spytał Marco
-Nie Olszewska nigdy nie odpuszcza
-Piszczek też nie
-Marco ja tam lubię ich żarty.Czekam na dalszą część-zaśmiał się Kuba
Następnego dnia pojechaliśmy z Sylwią po prezenty.Kupiłam też drobiazg Łukaszowi.żeby nie czuł się pokrzywdzony.Po dwóch godzinach zakupów.wróciliśmy do domu ukryłam prezenty przed Mario i zaczęłam piec placki.
-Hej kochanie ja pomogę.
-No nie wiem
-Proszęę-Mario zrobił minę obrażonego szczeniaka
-No dobrze idź zrób krem.-pół kremu zjadł Mario a drugie pół Marco
-Ej gdzie krem
-Wyszedł.-Uśmiechnął się Marco
-A jak wyszedł to wróci.-zaśmiał się Mario
-Idioci..Macie zakaz zbliżania się do kuchni.
*
Wigilia:Na ten dzień czekałam przez cały rok.Pierwszy raz spędzę go bez ojca.Czas dłużył mi się .
Kiedy wybiła 18 przebrałam się i położyłam prezenty pod choinką.O 19 zaczęli przychodzić goście:Kuba z Agatą i Oliwią Mariusz i Sylwia,Łukasz,Marco,Robert i Ania.
-Skarbie idź do wujków i wypatrujcie pierwszej i gwiazdki-zwróciłam się do Oliwki
-Dobze a jag wujkowie nie beda chcieli?
-To powiedz ze ja przyjdę.
Równo o 20 złożyliśmy sobie życzenia i usiedliśmy do stołu . Jedliśmy w miłej atmosferze.Chłopcy żartowali aż wreszcie nadszedł czas na otworzenie prezentów. Mario kupiłam perfumy i misia,Łukaszowi kupiłam książę 100 najśmieszniejszych kawałów
-Hhah śmieszne.
-Wiedziałam że ci się spodoba.
Ja dostałam głownie perfumy,misia,a od Mario koszulkę z nr.10 i moim imieniem
-Hmm.a ten krem który miał wrócić.-Spytałam patrząc na Gotzeusa
-Kiedyś na pewno wróci zaśmiali się.
Kiedy wszyscy wyszli padłam zmęczona na łóżko.
-Podoba ci się prezent.?-spytał Mario całując mnie w czoło.
-Taak.To były najlepsze święta.-Nie wiedziałam że następnego dnia zmienię zdanie
----------------------------------------------
Według mnie ten rozdział to jakieś wypociny.Nie wiem chyba zawieszę tego bloga na jakiś czas. Komentujcie;*
-Ciocu pojdziemy lepic balwana?-spytała Oliwia
-Dobrze idź się ubierz zaraz przyjdę.
-Dobze
Na dworze świetnie się z Oliwką bawiłyśmy,robiłyśmy orły na śniegu,a potem ulepiłyśmy bałwana.
-Jaki fajny-powiedział Łukasz
-Podobny do ciebie -zaśmiałam się
-Wujek Lukasz
-Cześć skarbie
-Ladny balwanek.
-Śliczny
Chłopcy przywieźli dużą choinkę.Kiedy wnieśli ją do domu zaczęliśmy ją ubierać.Bawiliśmy się przy tym jak dzieci.Na koniec Mario podniósł mnie abym założyła gwiazdę na czubek.
-Śliczna.
-Wiem bo ja ją wybrałem
-Bardzo skromny jesteś.
-Idziemy na dwór porzucać się śnieżkami.??-spytał Marco
Na dworze szybko stałam się biała.Piszczek złapał mnie jako pierwszą i natarł.
-Kretynie za co.?
-Haha mówiłem że ci się odwdzięczę
Zaczęła się bitwa na śnieżki podzieliśmy się na dwie drużyny.Do domu poszliśmy jak zapadł zmrok
Byliśmy mokrzy ale zadowoleni.
Sylwia zrobiła wszystkim gorącej czekolady.Wszyscy usialiśmy w salonie
-Ej..wasza też jest słona?-spytał Łukasz.
-Niee.a przepraszam mogłam ją przez przypadek osolić.-zaśmiałam się
-Ej..
-To za natarcie
-Może odpuścicie?-spytał Marco
-Nie Olszewska nigdy nie odpuszcza
-Piszczek też nie
-Marco ja tam lubię ich żarty.Czekam na dalszą część-zaśmiał się Kuba
Następnego dnia pojechaliśmy z Sylwią po prezenty.Kupiłam też drobiazg Łukaszowi.żeby nie czuł się pokrzywdzony.Po dwóch godzinach zakupów.wróciliśmy do domu ukryłam prezenty przed Mario i zaczęłam piec placki.
-Hej kochanie ja pomogę.
-No nie wiem
-Proszęę-Mario zrobił minę obrażonego szczeniaka
-No dobrze idź zrób krem.-pół kremu zjadł Mario a drugie pół Marco
-Ej gdzie krem
-Wyszedł.-Uśmiechnął się Marco
-A jak wyszedł to wróci.-zaśmiał się Mario
-Idioci..Macie zakaz zbliżania się do kuchni.
*
Wigilia:Na ten dzień czekałam przez cały rok.Pierwszy raz spędzę go bez ojca.Czas dłużył mi się .
Kiedy wybiła 18 przebrałam się i położyłam prezenty pod choinką.O 19 zaczęli przychodzić goście:Kuba z Agatą i Oliwią Mariusz i Sylwia,Łukasz,Marco,Robert i Ania.
-Skarbie idź do wujków i wypatrujcie pierwszej i gwiazdki-zwróciłam się do Oliwki
-Dobze a jag wujkowie nie beda chcieli?
-To powiedz ze ja przyjdę.
Równo o 20 złożyliśmy sobie życzenia i usiedliśmy do stołu . Jedliśmy w miłej atmosferze.Chłopcy żartowali aż wreszcie nadszedł czas na otworzenie prezentów. Mario kupiłam perfumy i misia,Łukaszowi kupiłam książę 100 najśmieszniejszych kawałów
-Hhah śmieszne.
-Wiedziałam że ci się spodoba.
Ja dostałam głownie perfumy,misia,a od Mario koszulkę z nr.10 i moim imieniem
-Hmm.a ten krem który miał wrócić.-Spytałam patrząc na Gotzeusa
-Kiedyś na pewno wróci zaśmiali się.
Kiedy wszyscy wyszli padłam zmęczona na łóżko.
-Podoba ci się prezent.?-spytał Mario całując mnie w czoło.
-Taak.To były najlepsze święta.-Nie wiedziałam że następnego dnia zmienię zdanie
----------------------------------------------
Według mnie ten rozdział to jakieś wypociny.Nie wiem chyba zawieszę tego bloga na jakiś czas. Komentujcie;*
Choinka. |
poniedziałek, 8 kwietnia 2013
Rozdział 11-,,A dostanę coś w zamian?..
-Alicja.?
-To wy się znacie.?-spytał zaskoczony Mariusz
-To moja przyjaciółka.Długo jesteś w Dortmundzie
-Taak.Dwa lata a ty.?
-Pół roku.A wy skąd się znacie.?
-Hmm to moja dziewczyna
-Długo jesteście razem.?
-Dwa miesiące.
-Siema Mariusz...O Ala.
-Mario.? To ty znasz Mariusza.?
-Tak.
-Ja tylko miesiąc byłam w szpitalu.A tu takie zmiany
-Gramy w Fifę.?-Zaproponował Gotze.
-Okey
*
-Gdzie ty zniknęłaś na te dwa lata.?
-Wyjechałam z rodzicami do Hiszpanii a potem przeprowadziłaś się do Dortmundu.A ty jak się tu znalazłaś.?
-Ojciec wyrzucił mnie z domu i przyjechałam do Roberta a potem poznałam tego idiotę.-zaśmiałam się i wskazałam na Mario który krzyczał jak dziecko.
-Nie wiedziałam że Mariusz to twój brat.
-Ja też nie miesiąc temu go poznałam.
-Kochanie może już pójdziemy.?-do kuchni wparował Mario
-Zostańcie u mnie na noc.Jak nie zostaniecie to się obrażę.
-Okej.
-A mamy inne wyjście-uśmiechnęłam się.
Rano obudziłam się i nigdzie nie mogłam znaleźć swoich ciuchów.W samej bieliźnie zeszłam na dól.
-Cześć skarbie.
-Cześć gdzie Mariusz.?
-Wyszedł
-Gdzie są moje ciuchy.?
-nie wiem-Brunet uśmiechnął się
-Oddaj mi moje ciuchy.
-A dostanę coś w zamian.?
-Kopa.
-Nie skuszę się-zaśmiał się.
-ej oddawaj-Mario oberwał poduszką.
Rozpoczęła się bitwa.Bawiliśmy się przy tym jak dzieci. Zaczeliśmy się całować
-uuu zakochańce.-w drzwiach stał Mariusz.
-Gotze ciuchy.
-no dobrze pod łóżkiem leża -uśmiechnął się
-Kochasz ją-Zapytał Mariusz gdy Ala wyszła.
-Bardzo.
-Ale jak ją skrzywdzisz to ze mną będziesz mieć do czynienia.
-Już to słyszałem.
-Następnym razem jak mi zabierzesz ciuchy to nie będzie tak przyjemnie.
-Też cię kocham.
Na treningu:
Piłkarze ganiali się.Przyglądałam się im gdy nagle poczułam na plecach zimno.Obejrzałam się a za mną stał Łukasz z pustą butelką i głupim uśmiechem na twarzy.
-Idiota..Oddam ci-Kuba rzucił mi swoją butelkę. Zaczęłam go ganiać. Pomógł mi Marco który go złapał.Wylałam wtedy na niego zawartość butelki.
-Zimnoo.
-Haha-chłopcy nie mogli wytrzymać ze śmiechu.
-Ja się zrewanżuję-odgrażał się Piszczek.
-Czekam.Mario pożycz mi koszulkę.
-Okej w szatni jest.
Gdy wyszłam chłopacy leżeli na Hummelsie
-Ej co robicie.?
-Kanapkę-uśmiechnął się Robert
-Zachowujecie się jak dzieci
-Wiemmy-zaśmiał się Kuba.
-Dzięki-powiedział wstając z murawy Hummels
-Spoko.
-ślicznie wyglądasz.-powiedział Marco
-Dzięki.
-Pojedziemy wieczorem do kina.?-spytał Mario
-Okej
*
-Hej co się stało.?-spytałam Sylwię widząc ślady po łzach.
-Ja..jestem w ciąży.
-Nie cieszysz się.?
-Ja...nie wiem.
-Mariusz wie.?
-Jeszcze nie.
Rozmawialiśmy gdy przyjechał Gotze.
-Hej gotowa.
-Takk.Pa wpadnę jutro.
W kinie Mario wybrał komedię po chwili siedzieliśmy na sali. Filmu nie pamiętam ponieważ byliśmy zajęci sobą.
----------------------------------------------------------------
Jedenasty.;p Tak jak obiecałam zdjęcie domu Mariusza;D Dziękuję wszystkim osobą czytającym tego bloga.;*
Dom z zewnątrz |
kuchnia |
salon |
Sylwia
niedziela, 7 kwietnia 2013
Rozdział 10- musisz jej powiedzieć
Byl od...Kingi z wiezienia .Otworzlam.
,,Przepraszam.! Nigdy nie chciałam cie zabić.To Victoria mnie namówiła.To ona strzelała,ale to ja czuje się winna.W Polsce to ja cie zepchlam.Wiem ze cudem przeżyłaś.Victoria kierowała zemsta.Przepraszam wiem ze mogłaś umrzeć. Nigdy bym sobie tego nie wybaczyła
Kinga,,
-co pisze?-spytał Mario gdy skończyłam czytać
-Przeprasza.I mówi ze to wina Victorii ja jej nawet nie znam!
-To moja była. Rozstaliśmy się pól roku temu.to także moja wina
-To nie jest twoja wina
-Jest 19 koniec wizyt-do pokoju weszła pielęgniarka
-Jedz do domu.
-Ale..
-Mario już dosyć spałeś w poczekalni
-no dobrze pa.
-pa
*
Do domu pojechałem taksówka. Zjadłem jajecznice umyłem się i przebrałem. Zacząłem grac w Fifę gdy do salonu przyszedł Marco
-Hej.! Co tam u Ali.?-powiedział siadając na kanapie
-Dobrze list od Kingi dostała
-Ona ma jeszcze celność pisać do niej-zdenerwował się Reus
-Przepraszała
-ona chyba wstydu nie ma
-No chyba nie.Alicja wygoniła mnie ze szpitala-zaśmiałem się
-hahah miała racje. Powiedziałeś jej o dziecku?
-Jeszcze nie
-Musisz jej powiedzieć
-Ale ona była taka szczęśliwa
-Jak ty jej nie powiesz to ja to zrobię
-Powiem jej jutro po treningu
*
Mam wyjść za dwa tygodnie tak mówi lekarz. czekałam na Mario który ma przyjść po treningu. czekając czytałam gazety. Przerwałam kiedy zobaczyłam Goetze.
-Hej. Juz po treningu.?-uśmiechnęłam się
-Tak. Przyniosłem ci laptop
-dzięki
-Musze ci coś powiedzieć
-Co się stało?
-byłaś w ciąży i straciłaś dziecko
-Ja.. to nie możne bzc prawda
-Ja też nie wierzyłem
-Ale..przytul mnie
-Nie płacz będziemy mieć dużo dzieci
-Nie wiem co bym zrobiła gdyby ciebie nie było.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też.
-Hej-do pokoju wszedł Marco
-Hej lamo
-Jak się czujesz
-Bywało lepiej
Dwa tygodnie później
Dzisiaj wychodziłam ze szpitala. Przyjechał po mnie Mariusz bo chłopcy mali trening
-Hej gotowa.
-Tak ani sekundy dłużej w szpitalu
-nie myślałem że Kinga zrobi ci coś takiego-powiedział w samochodzie
-Ja też nie..przez nią straciłam dziecko
-Byłaś w ciąży.?
-Tak.
-Jak ona mogła ci coś takiego zrobić.
-Nienawidzę jej
-Jedziemy do mnie czy do ciebie
-Znalazłeś mieszkanie?
-Tak-uśmiechnął się
-To jedziemy do ciebie muszę obejrzeć twoje mieszkanie
Mieszkanie Mariusza znajdowało się tylko dwie ulice dalej od domu Mario
-Hmm Ładnie się urządziłeś.
-Dzięki-powiedział podając mi napój
Nagle ktoś zadzwonił do drzwi w progu stała dziewczyna
-Sylwia.?
-------------------------------------------------
No to mamy dziesiąty.;) Napisałam kilka rozdziałów na przód więc postaram się dodawać rozdziały codziennie.5 komentarzy mieszkanie Mariusza ;*
piątek, 5 kwietnia 2013
Rozdział 9-,,Mam dla pana przykrą wiadomość,,
Zabrało ją pogotowie.Chciałem jechać karetką ale nie pozwolili mi.Do szpitala zawiózł mnie Robert który nie był bardzo pijany.Jechał tak szybko że nie zauważył czerwonego światła.Przez głowę przelatywało mi tysiące myśli.Czułem się odpowiedzialny za ten wypadek.Jeżeli to był wypadek.W szpitalu kazano mi czekać.Nie wytrzymałem zatrzymałem pielęgniarkę.
-Może mi pani powiedzieć co z Alą!!-wykrzyczałem na cały korytarz
-Zaraz do pana przyjdzie,a narazie proszę czekać-powiedziała najuprzejmiej jak potrafiła.Miała rację parę minut później podszedł do mnie lekarz
-Pan Goetze?
-Tak
-Pani Alicja jest w bardzo ciężkim stanie straciła bardzo dużo krwi,a ma bardzo rzadką grupę.
-Jaką?
-0Rh+
-Ja taką mam proszę odemnie pobrać
-Proszę-pielęgniarka zaprosiła mnie do gabinetu
-Mario dobrze się czujesz.?-spytał Robert gdy wyszedłem blady
-Tak
-Trzymaj moją kawę-podał mi plastikowy kubek
-Dzięki.wiem kto strzelał
-Podejrzewam Victorię lub Kingę.
-Tak to one. Policjant powiedział że widziano dwie kobiety uciekające po strzałach.opis pasuje do nich
-Ale zerwałeś z nią dawno
-Ona jest i była cholernie zazdrosna
-Ten wypadek w górach to też one.
-Pewnie tak.Jak Ala nie przeżyję to zrobię z nimi to samo
-Mam dla pana przykrą wiadomość-podszedł do nas lekarz
-Ona umarła.?-zacząłem płakać
-Nie,ale straciła dziecko
-To ona była w ciąży?
-Tak.dopiero pierwszy miesiąc przykro mi.
-A co z Alicją.
-Jest w bardzo ciężkim stanie ale przeżyję.Jest w śpiące
-Proszę nie mówić jej o dziecku.sam jej przekażę.
-Dobrze przekażę personelowi
-Dziękuję.
-Ja idę do domu.
-Ja zostanę w szpitalu.
Następnego dnia obudziłem się w poczekalni wszystko mnie bolało.O 10 przyszli chłopacy(Marco,Robert,Łukasz).
-Hej co z nią-spytał zdenerwowany Marco
-Nie wiem
-Mario jedź do domu prześpi ogarni się trochę zjedz coś normalnego.
-Ja..
-Pani Alicja się obudziła..
-Mogę iść do niej?-
-tak
Gdy wzeszedłem zobaczyłem jak leży blada wśród białej pościeli.Wydawała się taka krucha i bezbronna
-Kochanie.?
-Mario.?Co się stało.?
-Jesteś w szpitalu postrzelono cię
-Ale kto?
-Victoria i Kinga
Nienawidzę ich-w jej oczach zobaczyłem nienawiść.Co ja im takiego zrobiłam
-Nie wiem kotku,nie wiem
-Alicja ja się czujesz.?-do pokoju wpadli chłopacy
-A jak wy byście się czuli jak by was ktoś postrzelił,?-zażartowała
-No nie za dobrze-uśmiechnął się Łukasz
-No właśnie Piszczek
-Ej nie po nazwisku-Łukasz zrobił obrażoną minę
-Bo co...
-Jak ja lubię was słuchać-zaśmiał się Marco
-Możecie powiedzieć trenerowi że mnie nie będzie.
-Okej
Kiedy zostaliśmy sami miałem okazję powiedzieć Ali o dziecku,ale widziałem w jakim dobrym jest humorze nie chciałem go popsuć.Gdy zaczęliśmy rozmawiać przyszła pielęgniarka przyniosła list był od...
---------------------------------
Tak jak obiecałam następny.:P Nie podoba mi się ten rozdział;/ Komentujcie.;d
-Może mi pani powiedzieć co z Alą!!-wykrzyczałem na cały korytarz
-Zaraz do pana przyjdzie,a narazie proszę czekać-powiedziała najuprzejmiej jak potrafiła.Miała rację parę minut później podszedł do mnie lekarz
-Pan Goetze?
-Tak
-Pani Alicja jest w bardzo ciężkim stanie straciła bardzo dużo krwi,a ma bardzo rzadką grupę.
-Jaką?
-0Rh+
-Ja taką mam proszę odemnie pobrać
-Proszę-pielęgniarka zaprosiła mnie do gabinetu
-Mario dobrze się czujesz.?-spytał Robert gdy wyszedłem blady
-Tak
-Trzymaj moją kawę-podał mi plastikowy kubek
-Dzięki.wiem kto strzelał
-Podejrzewam Victorię lub Kingę.
-Tak to one. Policjant powiedział że widziano dwie kobiety uciekające po strzałach.opis pasuje do nich
-Ale zerwałeś z nią dawno
-Ona jest i była cholernie zazdrosna
-Ten wypadek w górach to też one.
-Pewnie tak.Jak Ala nie przeżyję to zrobię z nimi to samo
-Mam dla pana przykrą wiadomość-podszedł do nas lekarz
-Ona umarła.?-zacząłem płakać
-Nie,ale straciła dziecko
-To ona była w ciąży?
-Tak.dopiero pierwszy miesiąc przykro mi.
-A co z Alicją.
-Jest w bardzo ciężkim stanie ale przeżyję.Jest w śpiące
-Proszę nie mówić jej o dziecku.sam jej przekażę.
-Dobrze przekażę personelowi
-Dziękuję.
-Ja idę do domu.
-Ja zostanę w szpitalu.
Następnego dnia obudziłem się w poczekalni wszystko mnie bolało.O 10 przyszli chłopacy(Marco,Robert,Łukasz).
-Hej co z nią-spytał zdenerwowany Marco
-Nie wiem
-Mario jedź do domu prześpi ogarni się trochę zjedz coś normalnego.
-Ja..
-Pani Alicja się obudziła..
-Mogę iść do niej?-
-tak
Gdy wzeszedłem zobaczyłem jak leży blada wśród białej pościeli.Wydawała się taka krucha i bezbronna
-Kochanie.?
-Mario.?Co się stało.?
-Jesteś w szpitalu postrzelono cię
-Ale kto?
-Victoria i Kinga
Nienawidzę ich-w jej oczach zobaczyłem nienawiść.Co ja im takiego zrobiłam
-Nie wiem kotku,nie wiem
-Alicja ja się czujesz.?-do pokoju wpadli chłopacy
-A jak wy byście się czuli jak by was ktoś postrzelił,?-zażartowała
-No nie za dobrze-uśmiechnął się Łukasz
-No właśnie Piszczek
-Ej nie po nazwisku-Łukasz zrobił obrażoną minę
-Bo co...
-Jak ja lubię was słuchać-zaśmiał się Marco
-Możecie powiedzieć trenerowi że mnie nie będzie.
-Okej
Kiedy zostaliśmy sami miałem okazję powiedzieć Ali o dziecku,ale widziałem w jakim dobrym jest humorze nie chciałem go popsuć.Gdy zaczęliśmy rozmawiać przyszła pielęgniarka przyniosła list był od...
---------------------------------
Tak jak obiecałam następny.:P Nie podoba mi się ten rozdział;/ Komentujcie.;d
czwartek, 4 kwietnia 2013
rozdział 8-Ty jesteś moim bratem!?,,
W drzwiach stał....19 letni chłopak.No mój widok uśmiechnął się.
-Nie wiedziałem że mam taka ładną siostrę.
-Siostrę.!?
-Tak
-Ty jesteś moim bratem.!?
-Tak.Mariusz Olszewski-przedstawił się.
-Wejdź.-zaprosiłam do do środka
-Wynika-powiedziałam siadając że mój ojciec to także twój ojciec
-Taak-powiedział uśmiechając się
-Długo wiesz.?
-Matka powiedziała mi miesiąc temu
-To znaczy,że ten cham zdradził moją matkę-powiedziałam przez zaciśnięte zęby
-kto to jest?-spytał Marco
-Mój brat-powiedziałam ironicznie
-Porozmawiajcie ja idę na górę nie chcę wam przeszkadzać
Przegadaliśmy pół nocy okazało się że Mariusz jest Fajny jesteśmy do siebie podobni.Rano obudziłam się strasznie poobijana spanie na kanapie mi nie służyło.Cały salon i kuchnie wypełnił zapach gofrów przygotowanych przez Marco.
-Hmm jak ładnie pachnie-powiedziałam wchodząc do kuchni
-haha wiedziałem że polubisz moje gofry-Uśmiechnął się Marco
-Nie wiedziałam że umiesz gotować
-Jeżeli jajecznicę i gofry można nazwać gotowaniem.I jak tam twój brat
-Nawet fajny spotykamy się dzisiaj
-Wiedziałaś w ogóle o jego istnieniu
-Nie.Mama pewnie też nie wiedziała nienawidzę ojca jeszcze bardziej-powiedziałam jedząc gofry.Dobre są-uśmiechnęłam się
-Jak myślisz zna Kingę.
-Nie wiem nie wspominał o niej ale pewnie ją zna.Dobra ja muszę już iść-uśmiechnęłam się
Pół godziny później siedziałam w kawiarni.Czekając na Mariusza
-Hej siostra-powiedział wchodząc do kawiarni
-No hej
-Przepraszam za spóźnienie.
-Okej
-Chcesz kawę?
-Piłam już podoba ci się miasto ?
-Piękne jest.Chciałbym tu zamieszkać.
-Mogę pomóc poszukać ci mieszkania
-Naprawdę.?dzięki.Nie znam za bardzo niemieckiego
-Parę tygodni i będziesz mówił lepiej niż nie jeden niemiec-zaśmiałam się
-No nie wiem.Nigdy nie lubiłem uczyć się języków Przepraszam muszę już iść.Spotkamy się w piątek?
-W piątek nie mogę Mario wraca
-Aha.zadzwonie
Kiedy wyszedł zdawało mi się że widzę jak Mariusz całuję się z Kingą.Ale nie zwróciłam na to większej uwagi.
Parę dni później:
Dzisiaj wraca Mario i chłopcy.Przez parę dni nic się nie działo . z Mariuszem kontaktu nie miałam kontaktu.
-Wiesz co ja chyba muszę się wyprowadzić bo..
-..jak Mario się dowie że tu mieszkałeś to cię zabiję-dokończyłam z niego ze śmiechem
Gdy Marco się pakował ja pojechałam na lotnisko.Samolot z Bvb właśnie lądował
-Alicja-krzyknął Mario gdy mnie zobaczył.
-Mariio-przytuliłam się do niego
-O jak słodko-usłyszałam głos Piszczka
-Co zazdrościsz pokazałam mu język
-Może wieczorem pojedziemy do klubu-zaproponował Kuba
-Okej-wszyscy się zgodzili
-Wszystko w porządku działo się coś.?-Spytał Mario gdy dojechaliśmy do domu
-Tak poznałam mojego brata
-To ty masz brata.?- zapytał zaskoczony
-Haha tak od wczoraj
Wieczorem:
Do klubu postanowiłam założyć czerwoną sukienkę i srebrne szpilki.czesałam się gdy do pokoju wszedł Mario.
-Mówił ci ktoś że wyglądasz jak anioł.?-spytał przytulając mnie
-Jesteś pierwszy-pocałowałam go
-Uu jak słodko-usłyszeliśmy głos Kuby
-Kurde Kuba nikt nie nauczył cie pukać
-Mama próbowała ale jej się nie udało-zaśmiał się
Gdy dojechaliśmy do klubu wszyscy już byli
*
Tańczyliśmy.Było cudownie gdy puścili wolny kawałek przytuliłem Ale zaczęliśmy się całować.Nagle usłyszeliśmy głos Roberta
-Odbijamy.
Musiałem tańczyć z Łukaszem który był pijany.15 minut później nigdzie nie wiedziałem Alicji zacząłem jej szukać.Znalazłem ją na tyłach klubu leżała cała we krwi.
------------------------------------------
miałam dodać jak będzie 9 komentarzy ale nie chciałam abyście czekali
Mariusz
środa, 3 kwietnia 2013
Rozdział 7-,,Zostańmy przyjaciółmi,,
Rano postanowiłam pojechać do supermarketu op zakupy.Założyłam jasne rurki,szarą bluzkę,czerwone conversy.Włosy związałam w kok.W sklepie wpadłam na kogoś wózkiem.
-Przep..O Marco!
-Ala!co ty tu robisz?
-A co można robić w sklepie lamo.?-zaśmiałam się.
-No..zakupy
-A ty masz zamiar jeść tylko mąkę?-zapytałam z uśmiechem gdy zobaczyłam co Reus ma w koszyku
-Haha mogę jeść tylko mąkę.
-Możesz zjeść u mnie śniadanie-Zaproponowałam
-Okej-uśmiechnął się
W domu usmażyłam naleśniki
-Hmm.jak ładnie pachnie-powiedział Marco wychodząc z salonu
-Naleśniki są
-Jakie dobre!-krzyknął gdy spróbował
-Mama takie robiła-uśmiechnęłam się smutno
-Może zamieszkam z tobą będziesz mi gotować
-Ej nie jestem kucharką-Marco oberwał poduszką
-Ej-oddał mi
Zaczęła się bitwa na poduszki.Reus był silniejszy odemnie więc szybko znalazłam się pod nim.Zaczeliśmy się całować.
-Marco ja nie mogę-wstałam
-Rozumiem przepraszam.
-Zostańmy przyjaciółmi!
-Najlepszymi-Odpowiedział i uśmiechnął się smutno..Tylko przyjaciółmi,,-pomyślał
Nagle ktoś zadzwonił do drzwi progu leżała postrzelona lalka.,,to samo stanie się z tobą,,
-Alicja.co się stało-podbiegł do mnie Marco i objął gdy zobaczył że pobladłam.Pokazałam mu liścik
-Trzeba pojechać na policję!
-I co oni zrobią.?
-Może coś zrobią nie pozwolę żeby ci się coś stało.Mario by mnie zabił
-Okej.Jedźmy
-Może powinienem wprowadzić się tu na kilka chwil
-dobrze
Na policji złożyłam zeznania.Powiedziali że zajmą się sprawą.W drodze powrotnej pojechaliśmy do Marco po jego rzeczy
-Nie za duża to twoja garderoba-zaśmiałam się
-nie-pokręcił głową i uśmiechnął się
-Robert ma mniejszą.Chodź myślałam że stroji się jak panienka
-Haha laluś z niego
-Z ciebie też
-Ej bo się obrażę-Marco zrobił minę obrażonego szczeniaczka
-Dobrze, już dobrze-zaśmiałam się
-Możemy już jechać
W domu zaczęliśmy grać w Fifę.Krzyczeliśmy przy tym jak małe dzieci
-Pierwszy raz przegrałem z dziewczyną
-Haha lata wyprawy
-piłkarz przegrał z dziewczyną-nie dowierzał Reus
-Też kiedyś grałam-sprzeciwiłam się
-Długo
-Dwa lata
Nagle zadzwonił mój telefon
-Hej kochanie co u ciebie.?
-Hej dobrze a tam.?
-Smutno bez ciebie-powiedział smutno Mario
-Kiedy wracasz?
-W piątek.Działo się coś.
-Nic specjalnego-skłamałam
-Kuba do cholery zostaw mnie
-Haha
-Musze kończyć kocham cię pa
-Ja ciebie też pa
Gdy skończyłam rozmawiać ktoś zadzwonił do drzwi był to...
----------------------------------------------------
Krótki ale chciałam dodać dzisiaj kolejny rozdział.:P 9 komentarzy kolejny rozdział.=)
:P
-Przep..O Marco!
-Ala!co ty tu robisz?
-A co można robić w sklepie lamo.?-zaśmiałam się.
-No..zakupy
-A ty masz zamiar jeść tylko mąkę?-zapytałam z uśmiechem gdy zobaczyłam co Reus ma w koszyku
-Haha mogę jeść tylko mąkę.
-Możesz zjeść u mnie śniadanie-Zaproponowałam
-Okej-uśmiechnął się
W domu usmażyłam naleśniki
-Hmm.jak ładnie pachnie-powiedział Marco wychodząc z salonu
-Naleśniki są
-Jakie dobre!-krzyknął gdy spróbował
-Mama takie robiła-uśmiechnęłam się smutno
-Może zamieszkam z tobą będziesz mi gotować
-Ej nie jestem kucharką-Marco oberwał poduszką
-Ej-oddał mi
Zaczęła się bitwa na poduszki.Reus był silniejszy odemnie więc szybko znalazłam się pod nim.Zaczeliśmy się całować.
-Marco ja nie mogę-wstałam
-Rozumiem przepraszam.
-Zostańmy przyjaciółmi!
-Najlepszymi-Odpowiedział i uśmiechnął się smutno..Tylko przyjaciółmi,,-pomyślał
Nagle ktoś zadzwonił do drzwi progu leżała postrzelona lalka.,,to samo stanie się z tobą,,
-Alicja.co się stało-podbiegł do mnie Marco i objął gdy zobaczył że pobladłam.Pokazałam mu liścik
-Trzeba pojechać na policję!
-I co oni zrobią.?
-Może coś zrobią nie pozwolę żeby ci się coś stało.Mario by mnie zabił
-Okej.Jedźmy
-Może powinienem wprowadzić się tu na kilka chwil
-dobrze
Na policji złożyłam zeznania.Powiedziali że zajmą się sprawą.W drodze powrotnej pojechaliśmy do Marco po jego rzeczy
-Nie za duża to twoja garderoba-zaśmiałam się
-nie-pokręcił głową i uśmiechnął się
-Robert ma mniejszą.Chodź myślałam że stroji się jak panienka
-Haha laluś z niego
-Z ciebie też
-Ej bo się obrażę-Marco zrobił minę obrażonego szczeniaczka
-Dobrze, już dobrze-zaśmiałam się
-Możemy już jechać
W domu zaczęliśmy grać w Fifę.Krzyczeliśmy przy tym jak małe dzieci
-Pierwszy raz przegrałem z dziewczyną
-Haha lata wyprawy
-piłkarz przegrał z dziewczyną-nie dowierzał Reus
-Też kiedyś grałam-sprzeciwiłam się
-Długo
-Dwa lata
Nagle zadzwonił mój telefon
-Hej kochanie co u ciebie.?
-Hej dobrze a tam.?
-Smutno bez ciebie-powiedział smutno Mario
-Kiedy wracasz?
-W piątek.Działo się coś.
-Nic specjalnego-skłamałam
-Kuba do cholery zostaw mnie
-Haha
-Musze kończyć kocham cię pa
-Ja ciebie też pa
Gdy skończyłam rozmawiać ktoś zadzwonił do drzwi był to...
----------------------------------------------------
Krótki ale chciałam dodać dzisiaj kolejny rozdział.:P 9 komentarzy kolejny rozdział.=)
:P
wtorek, 2 kwietnia 2013
Rozdział 6-,,Ktoś chce mnie zabić,,
Po dwóch tygodniach mogłam wreście wyjść ze szpitala.Odebrał mnie Robert i pojechaliśmy na lotnisko.W Dortmundzie czekał na nas Mario
-Mario!-przytuliłam się do niego
-Tak strasznie tęskniłem
-Ja też ten szpital był straszny
-Ehem.Ja tu jestem.Może pojedziemy do domu
-Okej-zaśmiałam się i ruszyłam przytulona do Goetze
W mieszkaniu panował nieporządek.Na kanapie leżały ubrania Mario,a na stole resztki jedzenia.
-Sprzątałeś tu kiedyś?-Spytałam podnosząc spodnie
-Hmm.zbytnio nie miałem czasu
-Dobijasz mnie
-Ale i tak mnie kochasz.
-No pewnie-potwierdziłam całując go
-Ja muszę lecieć na trening.Będę o 16;30
Gdy Mario wyszedł zabrałam się za sprzątanie.Brudne ciuchy wrzuciłam do pralki.W kuchni walały się niedojedzone kawałki pizzy.,,A mówił że u niego zawsze jest czysto,,-pomyślałam z uśmiechem
Po ogarnięciu kuchni postanowiłam się przejść. Spacerowałam bez celu po Dortmundzie.Postanowiłam zrobić chłopca niespodziankę.Usiadłam w parku sąsiadującym ze stadionem.Wyjęłam książkę i zaczęłam czytać.Po 30 minut piłkarze zaczęli wychodzić ze stadionu.
-Hej Kuba-podeszłam do Błaszczykowskiego
-O Ala.Cześć
-Gdzie Mario?
-Pojechał z Marco i Robertem do domu.Chcesz to mogę cię podwieźć
-Mógłbyś?dzięki.
-Olszewska!-usłyszałam głos Piszczka
-Co chcesz od mojego pięknego nazwiska-odpowiedziałam i pokazałam mu język
-Nie nic.Słyszałem że jedziesz dzisiaj z nami
-To on też jedzie?-spytałam Kubę
-To ja wolę się przejść-zaśmiałam się
-No weź.Wiem że mnie lubisz
-No lubię cię.
Gdy dojechaliśmy białe BMW Mario stało na podjazdku
-Hej kochanie
-Hej gdzie byłaś
-Na spacerze.Patrz kogo przyprowadziłam-ze śmiechem wskazałam na Kubę i Łukasza
-Gramy w Fifę.?-zaproponował Robert
Gdy chłopcy grali ktoś zadzwonił do drzwi.Pod drzwiami znalazłam kopertę.
,,Upadek przeżyłaś.Ale uwierz mi zginiesz suko!!,,
-Ktoś chce mnie zabić.
-kochanie ale..-pokazałam mu list
-O cholera!
-Ja się boję.
-Jeszcze wyjeżdżamy na tydzień do Londynu
-Ja zostaję mogę tu przychodzić
Następnego dnia Mario wyjeżdżał
-Kochanie będę tęsknił.A jak ci się coś stanie
-Reusik będzie do mnie przychodził.Pośpiesz się za 30 minut masz samolot
O 17 przyszedł Marco mieliśmy razem oglądać mecz Borussia Dortmund-Arsenal Londyn
-Heej-Zawołał od progu
-Hej mecz się rozpoczyna
W ciągu meczu krzyczeliśmy tak głośno że parę razy sąsiedzi przychodzili nas uciszać.Drużyna BVB wygrała 3:1 po golu Jakuba Błaszczykowskiego,Roberta Lewandowskiego i Mario Goetze.Strasznie cieszyliśmy się z wygranej.W ciągu sekundy nasze usta się spotkały.
-Mario ja..
-Wiem przepraszam pójdę już.
Po wyjściu Marco umyłam się i położyłam włączając laptopa.Na Skypie zadzwonił do mnie Robert
-Hej
-Cześć. Piękny mecz.
-Roznieśliśmy Wojtka-zaśmiał się
-Haha.pozdrów biedaka
-Okej pytał o ciebie.
-oo
- Hej kochanie-nagle przed kamerą pojawił się Mario
-No cześć
-Co tam u ciebie działo się coś.?
-Nie wszystko w porządku.Pozdrówcie cała drużynę i Wojtka pa.
Opadłam na poduszki myśląc o pocałunku Marco
----------------------------------------------------------------
No to mamy szósty.:)Nie podoba mi się ten rozdział.;/ Komentujcie to pomaga w pisaniu
Podoba wam się to zdjęcie.?mi tak:*
-Mario!-przytuliłam się do niego
-Tak strasznie tęskniłem
-Ja też ten szpital był straszny
-Ehem.Ja tu jestem.Może pojedziemy do domu
-Okej-zaśmiałam się i ruszyłam przytulona do Goetze
W mieszkaniu panował nieporządek.Na kanapie leżały ubrania Mario,a na stole resztki jedzenia.
-Sprzątałeś tu kiedyś?-Spytałam podnosząc spodnie
-Hmm.zbytnio nie miałem czasu
-Dobijasz mnie
-Ale i tak mnie kochasz.
-No pewnie-potwierdziłam całując go
-Ja muszę lecieć na trening.Będę o 16;30
Gdy Mario wyszedł zabrałam się za sprzątanie.Brudne ciuchy wrzuciłam do pralki.W kuchni walały się niedojedzone kawałki pizzy.,,A mówił że u niego zawsze jest czysto,,-pomyślałam z uśmiechem
Po ogarnięciu kuchni postanowiłam się przejść. Spacerowałam bez celu po Dortmundzie.Postanowiłam zrobić chłopca niespodziankę.Usiadłam w parku sąsiadującym ze stadionem.Wyjęłam książkę i zaczęłam czytać.Po 30 minut piłkarze zaczęli wychodzić ze stadionu.
-Hej Kuba-podeszłam do Błaszczykowskiego
-O Ala.Cześć
-Gdzie Mario?
-Pojechał z Marco i Robertem do domu.Chcesz to mogę cię podwieźć
-Mógłbyś?dzięki.
-Olszewska!-usłyszałam głos Piszczka
-Co chcesz od mojego pięknego nazwiska-odpowiedziałam i pokazałam mu język
-Nie nic.Słyszałem że jedziesz dzisiaj z nami
-To on też jedzie?-spytałam Kubę
-To ja wolę się przejść-zaśmiałam się
-No weź.Wiem że mnie lubisz
-No lubię cię.
Gdy dojechaliśmy białe BMW Mario stało na podjazdku
-Hej kochanie
-Hej gdzie byłaś
-Na spacerze.Patrz kogo przyprowadziłam-ze śmiechem wskazałam na Kubę i Łukasza
-Gramy w Fifę.?-zaproponował Robert
Gdy chłopcy grali ktoś zadzwonił do drzwi.Pod drzwiami znalazłam kopertę.
,,Upadek przeżyłaś.Ale uwierz mi zginiesz suko!!,,
-Ktoś chce mnie zabić.
-kochanie ale..-pokazałam mu list
-O cholera!
-Ja się boję.
-Jeszcze wyjeżdżamy na tydzień do Londynu
-Ja zostaję mogę tu przychodzić
Następnego dnia Mario wyjeżdżał
-Kochanie będę tęsknił.A jak ci się coś stanie
-Reusik będzie do mnie przychodził.Pośpiesz się za 30 minut masz samolot
O 17 przyszedł Marco mieliśmy razem oglądać mecz Borussia Dortmund-Arsenal Londyn
-Heej-Zawołał od progu
-Hej mecz się rozpoczyna
W ciągu meczu krzyczeliśmy tak głośno że parę razy sąsiedzi przychodzili nas uciszać.Drużyna BVB wygrała 3:1 po golu Jakuba Błaszczykowskiego,Roberta Lewandowskiego i Mario Goetze.Strasznie cieszyliśmy się z wygranej.W ciągu sekundy nasze usta się spotkały.
-Mario ja..
-Wiem przepraszam pójdę już.
Po wyjściu Marco umyłam się i położyłam włączając laptopa.Na Skypie zadzwonił do mnie Robert
-Hej
-Cześć. Piękny mecz.
-Roznieśliśmy Wojtka-zaśmiał się
-Haha.pozdrów biedaka
-Okej pytał o ciebie.
-oo
- Hej kochanie-nagle przed kamerą pojawił się Mario
-No cześć
-Co tam u ciebie działo się coś.?
-Nie wszystko w porządku.Pozdrówcie cała drużynę i Wojtka pa.
Opadłam na poduszki myśląc o pocałunku Marco
----------------------------------------------------------------
No to mamy szósty.:)Nie podoba mi się ten rozdział.;/ Komentujcie to pomaga w pisaniu
Podoba wam się to zdjęcie.?mi tak:*
poniedziałek, 1 kwietnia 2013
Rozdział 5-,,Jak mogłeś do tego dopuścić!,,
Nadszedł dzień wyjazdu w góry.Spakowałam się i czekałam na Marco oglądając TV.
-Wiesz jak mi będzie ciebie brakowało przez ten tydzień-ze smutną miną zrzędził Mario
-Ja też będę tęskniła ale to tylko tydzień.
-Będzie tak pusto bez ciebie
-Będziemy rozmawiać na Skypie.A jak będzie ci smutno to zaprosisz Kubę-zaśmiałam się
-Ale on to nie ty.
-Oj Mario to tylko tydzień.Muszę już iść-powiedziałam gdy zobaczyłam samochód Reusa
-Będę tęsknić-powiedział Mario całując mnie
-Ja też.Pa kochanie.
-Hej.Musimy się śpieszyć za 30 minut mamy samolot-powiedział Marco gdy wyszłam
Na lotnisku okazało się ,że nasz lot opóźnił się o godzinę.Czekając na samolot spotkałam Kingę
-Hej.Przepraszam..Myślałam że twój ojciec wie o twoim pobycie w Dortmundzie
-Teraz nie musisz przepraszać.Już nigdy ci nie zaufam.
-Zaraz wylatujemy-powiedział Marco
-Okej.Mam nadzieję że już nigdy się nie spotkamy-rzuciłam do Kingi
W samolocie momentalnie zasnęłam.Nigdy nie lubiłam latać.Obudziłam się dopiero na lotnisku w Polsce,Zamówiliśmy taksówkę i pojechaliśmy do hotelu.Po drodze podziwialiśmy widoki.
-Ale tu pięknie-powiedział Marco nie odrywając wzroku od szyby
-Przepięknie
-Jesteśmy już-powiedział kierowca
-Dziękujemy-zapłacił kierowcy Reus
-Ja mogę mówić
-Okej.mój Polski jest fatalny-zaśmiał się
-Dzień Dobry Marco Reus i Alicja Olszewska
-Dzień Dobry pokój nr;110 i 110
-Dziękuję-powiedziałam odbierając klucze
Postanowiliśmy z Marco tego samego dnia przejść się w góry
*
Było fajnie.Podziwialiśmy widoki.Gdy nagle usłyszałem krzyk Alicji.Zobaczyłem leżącą ją w wąwozie.Była nieprzytomna z głowy sączyła się krew.Zacząłem krzyczeć.Z pomocą przyszło mi dwóch turystów.Wezwali oni karetkę która zabrała Alę do szpitala.W hotelu zadzwoniłem do Mario
-Hej.Jesteście już W Polsce
-Al..On miała wypadek!
-Cholera co z nią.?
-Nie wiem zabrali ją do szpitala.
*
Nie wierzyłem w to powiedział mi Marco.Jeszcze rano widziałem ją żartowaliśmy.A teraz nie wiem czy żyje.Przez głowę przelatywały mi różne myśli.
-Heej stary-Usłyszałem głos Roberta
-cześć.
-Co się stało.?
-Ala miała wypadek jest w szpitalu.
-a ty siedzisz i użalasz się nad sobą lecimy do Polski.
Dwie godziny później byliśmy w szpitalu.Od razu podbiegłem do Marco
-Jak mogłeś do tego dopuścić.!-krzyczałem
-J..ja nie mogłem nic zrobić to było tak szybko.
-Ona może umrzeć to twoja wina.
-Mario uspokój się.!-Krzyknął Robert
-Przepraszam poniosło mnie
-Dzień Dobry państwo są rodziną pani Alicji Olszewskiej-podszedł do nas lekarz
-Tak.jestem jej chłopakiem
-Pani Alicja jest w ciężkim stanie.Cudem przeżyła w tej chwili jest operowana
-I co.?-spytali mnie chłopacy gdy skończyłem rozmawiać z lekarzem
-Jest operowana
-Przepraszam.
-Marco to nie twoja wina
Cały tydzień spędziłem w szpitalu.Nie chciałem zostawić jej samej.Czułem się odpowiedzialny za ten wypadek.
-Stary jedź do hotelu umyj się.zjedz coś normalnego-Robert namawiał mnie do opuszczenia szpitala
-Pan Goetze?-spytała pielęgniarka Pani Alicja obudziła się i chcę się z panem zobaczyć
*
-Kochanie.?-Usłyszałam głos Mario.Tak strasznie się bałem.
-Ja..ktoś mnie zepchnął.
-Kto.?
-nie wiem nie widziałam twarzy.popchnął mnie i uciekł.
-Mario?
-nie..
-----------------------------------------------------------------------------
Wielu z was było chciało aby Ala była z Marco.Następny rozdział was zaskoczy.;p 7 komentarzy następny.;P pytajcie http://ask.fm/Dominisiiaaa13 :)
.
-Wiesz jak mi będzie ciebie brakowało przez ten tydzień-ze smutną miną zrzędził Mario
-Ja też będę tęskniła ale to tylko tydzień.
-Będzie tak pusto bez ciebie
-Będziemy rozmawiać na Skypie.A jak będzie ci smutno to zaprosisz Kubę-zaśmiałam się
-Ale on to nie ty.
-Oj Mario to tylko tydzień.Muszę już iść-powiedziałam gdy zobaczyłam samochód Reusa
-Będę tęsknić-powiedział Mario całując mnie
-Ja też.Pa kochanie.
-Hej.Musimy się śpieszyć za 30 minut mamy samolot-powiedział Marco gdy wyszłam
Na lotnisku okazało się ,że nasz lot opóźnił się o godzinę.Czekając na samolot spotkałam Kingę
-Hej.Przepraszam..Myślałam że twój ojciec wie o twoim pobycie w Dortmundzie
-Teraz nie musisz przepraszać.Już nigdy ci nie zaufam.
-Zaraz wylatujemy-powiedział Marco
-Okej.Mam nadzieję że już nigdy się nie spotkamy-rzuciłam do Kingi
W samolocie momentalnie zasnęłam.Nigdy nie lubiłam latać.Obudziłam się dopiero na lotnisku w Polsce,Zamówiliśmy taksówkę i pojechaliśmy do hotelu.Po drodze podziwialiśmy widoki.
-Ale tu pięknie-powiedział Marco nie odrywając wzroku od szyby
-Przepięknie
-Jesteśmy już-powiedział kierowca
-Dziękujemy-zapłacił kierowcy Reus
-Ja mogę mówić
-Okej.mój Polski jest fatalny-zaśmiał się
-Dzień Dobry Marco Reus i Alicja Olszewska
-Dzień Dobry pokój nr;110 i 110
-Dziękuję-powiedziałam odbierając klucze
Postanowiliśmy z Marco tego samego dnia przejść się w góry
*
Było fajnie.Podziwialiśmy widoki.Gdy nagle usłyszałem krzyk Alicji.Zobaczyłem leżącą ją w wąwozie.Była nieprzytomna z głowy sączyła się krew.Zacząłem krzyczeć.Z pomocą przyszło mi dwóch turystów.Wezwali oni karetkę która zabrała Alę do szpitala.W hotelu zadzwoniłem do Mario
-Hej.Jesteście już W Polsce
-Al..On miała wypadek!
-Cholera co z nią.?
-Nie wiem zabrali ją do szpitala.
*
Nie wierzyłem w to powiedział mi Marco.Jeszcze rano widziałem ją żartowaliśmy.A teraz nie wiem czy żyje.Przez głowę przelatywały mi różne myśli.
-Heej stary-Usłyszałem głos Roberta
-cześć.
-Co się stało.?
-Ala miała wypadek jest w szpitalu.
-a ty siedzisz i użalasz się nad sobą lecimy do Polski.
Dwie godziny później byliśmy w szpitalu.Od razu podbiegłem do Marco
-Jak mogłeś do tego dopuścić.!-krzyczałem
-J..ja nie mogłem nic zrobić to było tak szybko.
-Ona może umrzeć to twoja wina.
-Mario uspokój się.!-Krzyknął Robert
-Przepraszam poniosło mnie
-Dzień Dobry państwo są rodziną pani Alicji Olszewskiej-podszedł do nas lekarz
-Tak.jestem jej chłopakiem
-Pani Alicja jest w ciężkim stanie.Cudem przeżyła w tej chwili jest operowana
-I co.?-spytali mnie chłopacy gdy skończyłem rozmawiać z lekarzem
-Jest operowana
-Przepraszam.
-Marco to nie twoja wina
Cały tydzień spędziłem w szpitalu.Nie chciałem zostawić jej samej.Czułem się odpowiedzialny za ten wypadek.
-Stary jedź do hotelu umyj się.zjedz coś normalnego-Robert namawiał mnie do opuszczenia szpitala
-Pan Goetze?-spytała pielęgniarka Pani Alicja obudziła się i chcę się z panem zobaczyć
*
-Kochanie.?-Usłyszałam głos Mario.Tak strasznie się bałem.
-Ja..ktoś mnie zepchnął.
-Kto.?
-nie wiem nie widziałam twarzy.popchnął mnie i uciekł.
-Mario?
-nie..
-----------------------------------------------------------------------------
Wielu z was było chciało aby Ala była z Marco.Następny rozdział was zaskoczy.;p 7 komentarzy następny.;P pytajcie http://ask.fm/Dominisiiaaa13 :)
.
Subskrybuj:
Posty (Atom)