W nocy obudził mnie dźwięk telefonu.Dzwonił Mariusz
-Hej.! Wiesz że jest 2 w nocy?
-Wiem!Sylwia jest w szpitalu.
-Co się stało?
-zaczęła rodzić.
-Zaraz tam będę.
Ubrałam się i chciałam wyjść po cichu z pokoju ale Mario się obudził.
-Gdzie idziesz.?-spytał zaspany
-Do szpitala.Sylwia rodzi,
-Jadę z tobą.
W samochodzie nie odzywaliśmy się wiele.W szpitalu podbiegłam do Mariusza który siedział na korytarzu widać było że płakał.
-I co z nią.?
-Nie wiem nikt nie chce nic powiedzieć.
-Będzie dobrze-powiedziałam przytulając się do niego Mam nadzieję że będzie dobrze pomyślałam
Noc spędziliśmy w szpitalu. Rano podszedł do nas lekarz,
-Państwo są rodziną pani Hoffman,
-Tak co z nią.
-Urodziła dziewczynkę ale pani Sylwia .... przykro mi
-To nie może być prawda
-Pani Hoffman miała białaczkę.Nie dało jej się uratować.
Po tych słowach lekarz zostawił nas samych.
Dzień pogrzebu:
Wszyscy pogodzili się ze śmiercią Sylwii Urodziła dziewczynkę którą nazwaliśmy Sylwia.W dniu pogrzebu nie byliśmy smutni.Wszystko wypłakaliśmy wcześniej.
-Mario jak się nie pospieszysz to się spóźnimy.
-Zaraz..
-Mario...-powiedziałam błagalnie
-No dobrze już idę.
W kościele odbyła się uroczystość w gronie najbliższych.Potem pojechaliśmy do mnie i do Mario.Gdy chłopacy grali w Fifę.My z Agatą zajmowaliśmy się Sylwią
-Moglibyście być cicho.-weszłam do salonu
-No dobrze.mamuśko-zaśmiała się Marco
-Ej!
-No co.?
-No dobrze będziemy cicho.
-Cocu wyjdzemy na spacel z Sylwia?-spytała Oliwia
-Dobrze.mariusz porywam ci córkę.-zaśmiałam się
-okej tylko ją oddaj.
-Zastanowię się.
Poszłyśmy do sklepu z ubrankami dla dzieci kupiłam śpioszki,body i małe skarpetki.Widząc że Oliwia czuje się zazdrosna poszliśmy też na lody.
-Smakują ci.?
-Taak.
-Może pójdziemy jutro do zoo.?
-Taak.!!
-Dasz sobie z nią radę.
-Tak.
Kiedy weszliśmy do domu przeżyliśmy szok piłkarze byli pijani a na podłodze leżały puszki.
-weź małą ja sobie z nimi porozmawiam.
-Okej
-Nie było nas trzy godziny a wy jesteście pijani-krzykłam.
-Ale kochanie..
-Nie rozmawiam z tobą pogadamy jak wytrzeźwiejesz.
-Oj już się boję.
-Bój się ona jest niebezpieczna-zaśmiał się Łukasz.
-O cholera co tu się stało-powiedział Mariusz wchodząc do salonu.
-Miałeś ich pilnować.
-Ale ja wyszłem na chwilę.
*
-zobaczymy żyrafy,słonie..
-I malpki-cieszyła się Oliwia
-A potem pójdziemy na lody.
-Tlusawkowe.?
-Tak.
W zoo zobaczyłyśmy wszystkie zwierzęta.Oliwi najbardziej podobało się że mogła nakarmić lamy.Tak jak jej obiecałam poszłyśmy na lody.Potem poszłyśmy na Singual Iduna Park Gdzie chłopacy mieli trening.Usiadłyśmy na trybunach i oglądałyśmy jak Kuba gania Mario
-Niedobly tatuś-powiedziała z powagą mała
Gdy chłopcy zobaczyli nas podbiegli pod trybuny.
-Hej.Jak tam w zoo?-spytał Marco
-Widzieliśmy lamy
-Oliwia stwierdziła że jedna była podobna do ciebie.
-Jaką ja mam mądrą córkę.
-Ja nie jestem podobny do lamy
-Oj Marco przyznaj się że łączy was pewne podobieństwo -zaśmiał się Łukasz.
-Pójdziemy dziś do klubu
-Kuba..Wolę nie ryzykować chwilowo mam dosyć szpitali.
-------------------------------------------------------------------
Postanowiłam nie zawieszać jednak bloga;* Rozdziały będą pojawiać się raz lub dwa w tygodniu ponieważ nie mam czasu pisać.;p Komentujcie to pomaga przy pisaniu.;) Pozdrawiam ;*
Świetny rozdzisl,tylko szkoda sylwi
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie
http://teodorczyk-moim-swiatem.blogspot.com
No szkoda tej Sylwii, ale cóż..
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział, dobrze że nie zawiesiłaś bloga, bo piszesz naprawdę fajnie :>
Czekam na kolejny! :)
Supeer !!! <3
OdpowiedzUsuńboski jak zawsze !
OdpowiedzUsuńzapraszam http://w-moim-swiecie-bvb.blogspot.com/2013/04/rozdzia-18.html